piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 16

  Znowu to się stało. Znowu traciłam do nich zaufanie. Już nie mam siły. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Naprawdę czy tak trudno było Kevinowi powiedzieć mi prawdę, a może on nie wie, że wkrótce stanę się wampirem...  Lub hmm....że jest wilkołakiem. Mogłabym tak tu stać i się użalać i załamywać, ale to mi nic nie da. Zamierzam wziąść się w garść spotkać się z moją przyjaciółką, a potem wyjechać do matki. A co dalej ? Nie wiem... nie jestem jasnowidzem... chyba..
- Kevin! - zawołałam. David spojrzał na mnie, widziałam w jego oczach lęk.
- Co ty wyprawiasz? - spytał. Poklepałam go po ramieniu.
- Nic mu nie powiem. Słowo.- w tej chwili podszedł do nas Kevin, miałam nadzieję, że nic nie usłyszał.
- Tak ?- spojrzał na mnie. Pokazałam mu telefon.
- Jo zmieniła zdanie, mógłbyś mnie do niej zawieść, wiesz i tak nie przyjmuję odmowy, bo pamiętaj że jesteś moim prywatnym szoferem.- puściłam do niego oczko. Postanowiłam, iż będę przed nim grać, że nic nie wiem. Zobaczymy kiedy w końcu wyjawi mi swój sekret. Jeśli w ogóle o tym pomyśli, gdyż nie okłamujmy się, ale większość mężczyzn nie myśli. Kevin wziął mnie za rękę .
- Oczywiście, proszę tędy madame. uśmiechnął się i ruszyliśmy w stronę auta. Spojrzałam przez ramię na Davida. Był zaniepokojony.

***

    -Dziękuję - zmusiłam się na uśmiech, gdy podjechaliśmy pod dom Jo.
- Spoko, pamiętaj że możesz na mnie zawsze liczyć. - kiwnęłam głową i pomału wyszłam z auta. Spojrzałam Kevinowi w oczy.
- Kevin jesteś super kolegą itd. ale nie możemy się przyjaźnić. Nie powinieneś patrzeć w przeszłość która była piękna. To koniec.- zamknęłam drzwi i wbiegłam do domu przyjaciółki. Czułam się jak chamska, porąbana dziewczyna, ale tak będzie lepiej. Nie mogę trzymać z Kevinem, to wilkołak. Nie ważne, że jest w tej samej grupie w szkole co ja i powinniśmy się przyjaźnić, ale wilkołaki i wampiry od wieków za sobą nie przepadają, dlatego moje życie jest ważniejsze - muszę to sobie powtarzać.
- Kate !- Jo przytuliła mnie z całej siły. - Jak ja tęskniłam - kiedyś spotykałyśmy się codziennie. W sumie to jeszcze nie dawno.
- Ja też, ale muszę coś ci powiedzieć.- nie wiedziałam jak Jo zareaguje na wieść o wyjeździe, ale musiałam przygotować się na najgorsze. Spojrzała mi w oczy.
- Mów kochana, a ha zrobię ci herbatkę- usiadłam na kanapie.Jo wzięła do rąk czajnik, który upuściła, gdy powiedziałam :
- Wyjeżdżam jutro do Nowego Jorku. -spojrzała na mnie poważnie
- Po co? -
- Znaleźć mamę. -
- Słucham? Przecież Katrina.. -
- Nie jest moją mamą - dokończyłam. Jo usiadła obok mnie i kazała mi wszystko jej wyjaśnić,więc opowiedziałam jej ze szczegółami o mojej rozmowie z tatą. Zakryła twarz rękoma.
- To niemożliwe - pokiwała z niedowierzaniem głową.
- A jednak. - objęła mnie mocno
- Jadę z Tobą kochanie. - wiedziałam że tak będzie, Jo nigdy nie zostawiłaby mnie samej z czymś takim. To była moja prawdziwa przyjaciółka. Nigdy takiej nigdzie nie znajdę. Ale było jedno a w sumie dwa "ale" :
- A co ze szkołą i Johnem? -
- Oj tam, aby pójść do szkoły mam jeszcze wieczność, a John pojedzie z nami. - odparła bez wahania.
- Kocham Cię Jo. - pocałowałam ją w policzek.
- Przecież wiem. Mnie każdy kocha.- zaczęłyśmy się śmiać.

***

Postanowiłam również przebaczyć tacie. Kochałam go i nie mogłam cały czas się z nim kłócić. Zależało mu na mnie,bo byłam jego córką a mi na nim,bo był moim ojcem.
- Nie możesz ich wszystkich ze sobą zabrać, to będzie niebezpieczne. Ochroniarze twojej matki nie wpuszczą do niej kogoś obcego,bo ona jest przywódcą.- oznajmił tata, gdy opowiedziałam mu o swoich planach związanych z wyjazdem do Nowego Jorku.
- Oni nie są obcy. - byłam zła że tata uważał moich przyjaciół za nieznajomych ludzi, ale jeszcze bardziej denerwowała mnie myśl, że moja mama mogła uznać ich za obcych. Chyba bym tego nie zniosła.
- Ale dla nich są. Skarbie, wiem że to twoi przyjaciele, dlatego chcę żeby nic im się nie stało,bo wiem jak ci na nich zależy.- w głębi duszy, widziałam że tata również traktuje ich jako swoich przyjaciół. Znał ich już na tyle długo by im ufać.
- To polecę sama, dobrze? - spytałam, choć widziałam że on się na to nie zgodzi.
- Nie możesz lecieć tam sama! - wiedziałam..
- No to o co ci chodzi tato, sam sobie zaprzeczasz! Boże, daj mi godzinę pomyślę i wrócę do ciebie to dokończymy rozmowę.- pobiegłam do swojego pokoju. Katrina dowiedziała się o mojej wcześniejszej kłótni z tatą, więc pojechała do babci (mamy taty) z dziećmi, aby dać nam z tatą trochę czasu. Tylko nie wiem na co... Na kłótnie?
Przez dwie godziny myślałam nad odpowiednim wyjściu, lecz nic dobrego nie mogłam wymyślić. Postanowiłam iść spać, ale to też mi nie wyszło. Usiadłam i wzięłam telefon do ręki. Chyba wpadłam na najlepszy pomysł tej, w sumie już nocy.

***

- Zaraz będę - zadecydowałem, gdy Katie zadzwoniła do mnie prosząc o radę w podjęciu decyzji. Nie ważne że była druga nad ranem i mnie obudziła, dla niej zrobiłbym wszystko. Szybko wstałem, ubrałem czarne dżinsy i szary t-shirt. Narzuciłem na siebie czarną, zapinaną bluze z kapturem i nałożyłem adidasy. Sprawdziłem czy mama i siostra śpią , na moje szczęście obie cichutko chrapały w swoich łóżkach. O tatę nie musiałem się martwić, gdyż nie wrócił jeszcze z delegacji. Był architektem i praktycznie w domu nigdy go nie było. Postanowiłem wyjść normalnie drzwiami. Wątpię żeby mama robiła mi awanturę, dlatego że chcę pomóc Katie. Sama bardzo ją lubiła i akceptowała nasz związek. Wsiadłem do audi R8 i ruszyłem z podjazdu.


      Hej! I jak? Wiem,, ten rozdział miał być już dawno, ale nie wyszło. Już bardzo dawno zaczęłam go pisać, ale wyjeżdżałam dużo na wakacje itd. Nawet teraz skończyłam ten rozdział leżąc nad morzem xD
Dziękuję za przeczytanie,pamiętaj zostaw po sobie ślad :*
Pozdrawiam. Życzę udanych i gorących wakacji :D
SuSi PISARECZKA

Lydia Land of Grafic