niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 2

27.12.18 r.

    -Kate ! Uciekaj !- krzyknął Marcus
-Ale gdzie ?- 
-Biegnij do mojego domu ! O mnie się nie martw, dogonię Cię !- uderzył mężczyznę, który nas zaatakował. Pomyślałam że Marcusowi nic nie będzie.Potrafił walczyć, więc zrobiłam to co kazał.
Wbiegłam na ulice Garden Street, od razu zobaczyłam jego dom. Wielka, przepiękna, biała willa z basenem. Otworzyłam bramkę, przebiegłam po wąskiej, kamienistej ścieżce prowadzącej do budynku. Dotknęłam delikatnie ręką klamkę drzwi.
Zawahałam się.
Z jednej strony nie chciałam tam wchodzić, a z drugiej musiałam... Chciałam żyć, po prostu chciałam ŻYĆ .
Weszłam.
Nagle napłynęły do mnie wszystkie wspomnienia związane z tym domem, z Marcusem .. Mieszkał on w nim sam, gdy miał 14 lat (2 i pół roku temu) jego rodzice dostali kuszącą propozycje pracy we Włoszech. Przyjeli ją i pojechali. On nie chciał wyjeżdżać, miał tu całe mnóstwo znajomych, był znany i lubiany przez większość ludzi.
Weszłam do jego pokoju, zobaczyłam na jego ścianach pełno moich zdjęć, jedno, wyjątkowe najbardziej przyciągnęło moją uwagę. Byłam na nim z Marcusem, ubrana w piękną zielonkawo-srebrną sukienke, a on w czarny garnitur. Jechaliśmy wtedy na bal z okazji pożegnania 3 klas gimnazjum, my byliśmy w 1 gim.Nagle poczułam jak ktoś stanął za mną i obiął mnie w pasie, obejrzałam się. To był Marcus...
-Dostałaś sms'a ! Dostałaś sms'a ! - obudził mnie dzwonek telefonu. Nie możliwe, może to Lucas , w końcu się odezwał !!
Wyjęłam smartphone'a z pod poduszki, :
~IMPREZA u mnie w sylwestra, będzie prawie cała szkoła o 21 zaczynamy! Do zobaczenia ;*
Marcus ~
Co on sobie myślał ? Że pójdę do niego na sylwestra?
W sumie nie miałam nic zaplanowane na ten ostatni dzień roku... Ale nie, nie pójdę tam. Zadzwoniłam do Jo :
-Halo ?! Kate coś się stało ? Jest 6 ! Ja śpie ! - wymrukała zaspana
-Przepraszam Cię Jo, nawet nie spojrzałam na zegarek. Wpadniesz później do mnie ? Muszę z tobą pogadać. -
- Dobra, będę o 9 . Dobranoc ! -rozłączyła się
Wstałam, umyłam się, ubrałam w szarą bluze i czarne legginsy i upiełam do góry włosy. Postanowiłam, że dziś nie będę się malować. Zeszłam do kuchni, do lodówki mama przykleiła karteczkę :
~Pojechaliśmy do ciotki Angeli. Wrócimy o 6 wieczorem. Obiad w lodówce. Całusy Mama~
Zrobiłam śniadanie, rozsiadłam się na kanapie i włączyłam TV .
Równo o 9 przyszła Jo .
- Co się stało ? - zapytała troskliwie
-Lucas nie odzywa się do mnie od pięciu dni ! Jezu nie wiem co się stało , rozumiesz ?! Ja  nie wiem, nic nie rozumiem.. Nigdy się nie rozstawaliśmy na tak długo. W ogóle nigdy się nie rozstawaliśmy !- krzyknęłam
-Dzwoniłaś do niego ? Może napisz  ?-
-Nie... Niech on pierwszy się odezwie !-
-No to co mam Ci Kate poradzić skoro sama też nie dajesz mu oznak życia ? Dobra... Chodźmy do kina !- tak, Jo zawsze idealnie potrafiła zmienić temat rozmowy :D
-Niee.. Nie chce mi się -
-Okay to przebież się i zaraz wychodzimy, jeszcze bilety trzeba kupić !-
-Eee...Dobra niech Ci będzie. - Jo jest taka przekonująca :D
-A masz już jakieś plany na sylwestra ?- spytała
- Tak, siedzę w domu ..-
-No to bądź  gotowa, o 20 po Ciebie przyjdę .-
- Jo.. -zaczęłam smętnym głosem, lecz przyjaciółka mi przerwała
-Też Cię kocham . A teraz idź się pomaluj i przebież, bo żaden chłopak się nawet na nas nie spojrzy misiu . Ja przez ten czas zarezerwuje miejsca na necie.-
-Dzięki wiesz . Spójrz na siebie brzydalu .-oczywiście to był sarkazm. Jo jest prześliczną, wysoką brunetką o niespotykanych fioletowo-ciemnych oczach, i oryginalnym stylu. Przyjaźniłyśmy się od dziesięciu lat.
Po czterdziestu pięciu minutach stałyśmy już przed salą kinową nr. 6. Kupiłyśmy bilety na "Więzień labiryntu". Weszłyśmy do pomieszczenia z wielkim ekranem i zajęłyśmy zarezerwowane miejsca. Zaczął się seans.
Po zakończeniu filmu wszyscy w sali zaczęli bić brawo i kierować się do wyjścia. (zaoszczędzę szczegółów.)
Wracałyśmy z Jo ulicą, przy której mieszkał Lucas.
- Jo, zajdziemy do niego ?- wskazałam palcem na jego dom. Wiem, wiem, wiem miałam się pierwsza do niego nie odzywać ale już nie mogłam wytrzymać
-Ok. Jeśli chcesz to chodźmy.-zadecydowała stanowczo kochana Jo
Weszłyśmy na podwórko Lucasa. Zapukałyśmy do drzwi. Nikt nie otwierał. Drugi raz . Drzwi pomału uchyliły się a w nich stała...









I jak ? Przepraszam, że tak długo nie było tego drugiego rozdziału, ale ostatnio w ogóle nie miałam czasu. Szkoła, zajęcia dodatkowe, tańce, szkoła, zajęcia dodatkowe itd. Ale teraz mamy dużo wolnego, więc niedługo może pojawi się trzeci rozdział ;) 
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia ;*
SuSi PISARECZKA

4 komentarze:

  1. Kotek no!!! Nie kończ w takim momencie bo zamieniają się we mnie :-D ale tak na serio to zaraz będziesz lepsza ode mnie !!! <3 pisz pisz pisz

    OdpowiedzUsuń
  2. ;* Ciebie nikt nie przebije <3 xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Supi <3 czekam na kolejny tozdzial

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic