niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 14

    Byłam u Lucasa w domu. Jego pokój był bardzo przestrzenny i miał ściany pomalowane na szaro. Na czarnej półce z książkami stało mnóstwo naszych,wspólnych zdjęć. Uwielbiałam tu być. Siedziałam na czarnym, wodnym łóżku Lucka, piłam kakao i jadłam bułkę z dżemem.
- Chcesz coś jeszcze? - spytał Lucas z uśmiechem.
- Nie rozumiem co w tym takiego śmiesznego. - prychnęłam. To już nie można być głodnym. Ach te wampiry...
- Nie ma w tym nic śmiesznego. - pocałował mnie w czoło opierając się z całej siły rękoma o moje kolana. Prawie upuściłam kubek.
- Przestań grubasie, bo wyleję !- cofnął się wyjął mi z rąk kubek i talerzyk i postawił na biurku. Miałam ochotę pacnąć go w czoło.
- Ej no Luck, ja jem. - położył się obok mnie.Wziął moją rękę i zaczął kreślić na niej niewidzialne kształty. Za nic nie rozumiałam jego zachowania. Pewnie znowu sobie ze mnie żartował. Widząc moje pytające spojrzenie powiedział :
- Chcę z tobą porozmawiać. - spojrzał na sufit.
- O co chodzi? - przysunęłam się do niego i przytuliłam. Nie czułam bicia serca i choć powinno mi się to zdawać normalne, to było dziwne. Niedługo i moje się zatrzyma, ale nie myślałam o tym za wiele. Co ma być to będzie,więc postanowiłam żyć chwilą.
- My nie mamy wyboru, to jest nie fair.- powiedział z niezadowoleniem. Wiedziałam, że chodziło mu o dziedziczenie wampiryzmu. On nie chciał być wampirem, ale już się do tego przyzwyczaił.
- Nie wiem co powiedzieć. W sumie to sama do końca nie wiem, czy chcę być taka jak wy. - zdałam sobie sprawę, że mogło go to urazić. Poczułam się głupio. - Przepraszam, nie o to mi chodziło - Luck położył delikatnie swoją rękę na moim policzku, odwrócił mi twarz w jego stronę i pocałował.
- Przecież wiem, nie jestem głupi. - pogłaskał mnie po podbródku. Zaśmiałam się.
- A co to miało być? Czyżbyś wątpiła w moją inteligencję? - właśnie miał mnie pocałować, kiedy zadzwonił mój telefon. Podniosłam szybko głowę i uderzyliśmy się w czoła.
- Ałłć. - Luck złapał się za głowę. - Idę po lód. - kochany mój, lepiej żeby pobiegł szybko zanim wyrośnie mi guz. Dzwonek ustał. Wzięłam telefon.
Nieodebrane połączenie od Jo.
Jo! Odezwała się. Szybko wybrałam jej numer.
- Halo! Kate? - odebrała po 2 sygnale
- Cześć Jo, posłuchaj mnie. Nawet nie wiesz jak mi przykro z tego powodu jak się zachowałam. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. - 
- Rozumiem, też tak zareagowałam, gdy się dowiedziałam kim jestem. - czyli to prawda moja przyjaciółka również była wampirem.  - Przyjmuję przeprosiny. - kamień spadł mi z serca. - Musimy się spotkać. Może jutro w parku? - zaproponowała
- A może dziś? Nie mam za dużo czasu. - od zawsze lubiłam wychodzić gdzieś z Jo. Jak byłyśmy małe to robiłyśmy sobie z ludzi żarty, wolałyśmy ich, rzucałyśmy kwiatkami itd. Robiłyśmy wszytko, co tylko przyszło nam do tych głupich siedmioletnich główek.
- Dobrze?- usłyszałam w jej głosie wątpliwość, coś w stylu "okej,nie wiem o co chodzi, ale i tak to z ciebie wyciągnę"- A i nie zapomnij o swoich dwóch lalusiach.- cisza -Chodzi mi o Davida i Kevina. Kazali mi cię pozdrowić. Więc pewnie chcą żebyś się do nich odezwała. - czyli jednak się na mnie nie gniewają.
- Kochana, muszę kończyć. Do zobaczenia! Kocham Cię- rzuciłam, gdy do pokoju wszedł Lucas. Usiadł obok  i podał mi woreczek lodu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. Po pewnym czasie odezwał się Luck :
- Zdradzasz mnie? - spytał. Uniosłam brwi i zaśmiałam się:
- Nie! - cisnęłam w niego lodem.


***


Katie siedziała z moją mamą przy stole i rozmawiały zawzięcie o ich ulubionym filmie gdzie grał oczywiście Brad Pitt, a ja robiłem sobie kawę.
- Misiu co zamierzasz teraz robić, wiesz jak dowiedziałaś się kim jesteś? Jak coś ja zawsze służę pomocą! - rozgadała się mama. Nabierałem na łyżeczkę cukru kiedy Katie odpowiedziała :
- Wyjeżdżam do Nowego Jorku szukać mamy.- rozsypałem małe kryształki po całym blacie. Nie, to nie możliwe,chyba się przesłyszałem.
- Och .- jęknęła mama kiedy to zobaczyła. Zostawiłem tą cholerną kawę i podszedłem do nich. Oparłem się o stół.
- Jadę z tobą.- zadecydowałem
- Luck..- zaczęła
- Nie próbuj się ze mną kłócić!- powiedziałem stanowczo. A gdy tylko poczułem,że Kate nie ma zamiaru ustąpić, wyszedłem na dwór.


***


Może nie powinnam tego mówić przy Lucku. Nie chciałam go w to mieszać. Ma swoje życie,a ja nie chcę czuć się jak małe dziecko, które wiecznie potrzebuje opieki. Umiem sama wsiąść w samolot i znaleźć matkę. Chociaż może jego obecność dodałaby mi otuchy?
- Dziękuję Pani Doolb, ale muszę już iść. - pokazałam na drzwi.
- Jasne, powodzenia i do zobaczenia kochanie. - przytuliła mnie.








I jak ?
Kurde, wiem że krótkie, ale jakoś po tej przerwie
mam tyle myśli, że nie wiem o czym najpierw napisać,
więc na razie będzie wszystko takie dziwne.
Mam nadzieję, że później
się ułoży ;D
www.swiatdoniczego.blogspot.com
Pozdrawiam,
SuSi PISARECZKA

4 komentarze:

  1. Kocham Lucka :D. Jest ideałem <333. Tak dba o naszą bohaterkę :). Nie mogę się doczekać nowego rozdziału ^_^. No i jestem ciekawa jak przebiegnie ich wyprawa do NY.
    Mocno ściskam! :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go uwielbiam xD hihi
      Dziękuję bardzo.
      Już niedługo ;*

      Usuń
  2. Boze! Luck! Jedz z nią! Jesteście idealną parą!
    Czekam!

    ~Wika aka ponczek

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic