sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 20

,,Najwięcej zamieszania robimy sami, mieszając fakty z marzeniami"




    Co miałam zrobić? Pójść sama z matką i zostawić przed drzwiami chłopaków z Marcusem? W czym oni jej kurde przeszkadzali? Co to za różnica jeśli wejdę z nimi?
- Chcę iść z nimi. - mówię do matki i patrze jej w oczy. Chwilę się zastanawia po czym mówi że jeśli chcę to mogę wejść jedynie z Marcusem. Nie tego oczekiwałam ale dobra, muszę z nią pogadać.
- Dobra - puszczam dłonie Lucka i Davida, a ten przelotnie muska ustami mój policzek. Wszystko będzie dobrze, próbuję powiedzieć mu w myślach. Co odziwo mi się udaje, ponieważ Dav kiwa mi głową. Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać z powodu, że pomału staję się wampirem. Patrzę na mojego chłopaka i puszczam mu oczko, na co on smutno się uśmiecha. Zostawiam za sobą stare życie, idę z Marcusem za matką i wkraczam w nowy, nie do końca znany mi świat.


***


Weszłyśmy do dużego, ciemnego pokoju urządzonego w starym stylu.
- A więc opowiedz mi co robisz tu sama z dwoma chłopcami? - pyta Evelyn siadając na czerwonym skórzanym fotelu. Siadam na przeciwko niej z Marcusem.
- Przyjechałam, bo chciałam z tobą porozmawiać i cie poznać-
- Aż z taką obstawą?- uśmiecha sie lekko-w sumie to dobrze, nie wiem czy sama dałabyś sobie radę w tak wielkim mieście- dodaje
- Z tego co wiem to właśnie tu sie urodziłam, prawda?-
- Tak, urodziłaś sie w Nowym Jorku. Mieszkaliśmy tu razem z twoim ojcem, wszystko sie nam układało do czasu, gdy dostałam propozycję przejęcia dowodzenia nad klanem. James nie chciał tak żyć, uważał że to bedzie za duża odpowiedzialność- spojrzała na swoje ręce- ale mnie to kręciło- skierowała swój wzrok na mnie- wiec zabrał mi ciebie i uciekł. Myślał że was nie znajdę, pewnie dalej tak myśli, ale jak cały czas was obserwowałam. Prawda, Marcusie?- popatrzyłam na chłopaka na co on spuścił swój smutny wzrok.
- Słucham? -spytałam zdezorientowana
- Śledził was, a pózniej został twoim chłopakiem żeby mieć cie bliżej. Czekałam aż zaczniesz sie zmieniać za wcześnie tak jak ja, myślałam że odziedziczyłaś to po mnie, ale na szczęście tak sie nie stało. Poprosiłam Marcusa żeby z tobą zerwał i przestał cie śledzić. Widziałam ze to cie zrani, ale chciałam dla ciebie jak najlepiej. Lecz Marcus mnie nie posłuchał i dalej kręcił sie gdzieś niedaleko ciebie- zrobiło mi się smutno i momentalnie napłynęły mi do oczu łzy
- To wszystko było ustawione? Kłamałeś, gdy mówiłeś ze mnie kochasz? Specjalnie mnie zdradziłeś zeby miec powód do rozstania?-patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Naprawdę cie koch...-
- Teraz tego nie mów, za późno- przerwałam mu. Matka przeczesała palcami swoje włosy i kontynuowała - Pózniej jak na ofiarę losu zaczęłaś spotykać sie z Lucasem, który jest wampirem czego wcale nie byłaś świadoma-
Wrzuciłam wszystkie zakupy do auta i właśnie miałam wsiadać,gdy ktoś zlapal mnie za rękę
- Chyba czegoś zapomiałaś-uśmiechnął sie do mnie chłopak podając kartę płatniczą.
- Och - uśmiechnęłam sie -dziękuje bardzo, jestem zakręcona i nie myślę- spojrzał na mnie 
- chłopak?-spytał 
-Już nie -
-Przykro mi ee.. -
- Kate-
- Miło mi, ja Lucas -podał mi rękę
Evelyn prychnęła przywracając mnie do rzeczywistości
- A ja tak chciałam cie od nas odciągnąć -uśmiechnęła sie - chyba po prostu takie życie jest ci pisane. Powiedz mi czy gdybys miała wybór to chciałabyś byc wampirem?- spytała.
-Sama nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Poczułam wibracje w kieszeni. Przetarłam oczy i wstałam, miałam już dość. To dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Nie jestem juz z Marcusem i nic do niego nie czuję, ale to i tak boli.
- Muszę już iść, dziękuje ze mi to powiedziałaś.-zasunęłam krzesło
- Nie chcesz jeszcze zostać?-spytała
- Muszę juz iść, możemy sie spotkać pózniej?-pokiwala głową.


***


Wyszłam przez metalowe drzwi za którymi nie zastałam chłopaków. Wyjęłam telefon i przeczytałam wiadomość.
David
Jesteśmy w hotelu.
Weszłam po schodach do klubu i usiadłam przy barze. Tak, mam teraz zamiar się upić.
- Poproszę trzy tequile -
- Nie jesteś za młoda?- spytał barman
- Może jest, ale ja jej stawiam.- obok mnie usiadł przystojny blondyn około 19. Miał duże niebieskie oczy w których pewno zakochała sie nie jedna dziewczyna. Stop! Kate ogarnij sie dałniaro!
- My się znamy?- zapytałam chłopaka
- Micach Mellors -podał mi rękę, której nie przyjęłam
-A ja nie zainteresowana-uśmiechnęłam sie sztucznie- Dziękuje -powiedziałam gdy barman podał mi kieliszki






    Witajcie kochani, przepraszam ze tak późno dodaję rozdział, miał byc juz dawno dodany, wiem i jeszcze raz przepraszam ;( Mogą być jakieś błędy bo pisany na tel <3
Dziękuje za przeczytanie i komentarze ;**
Susi PISARECZKA

czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 19

,, I w poszukiwaniu szczęścia można się zagubić"



    Opowiedzieliśmy Kate o całym zdarzeniu, które miało miejsce w klubie. Mówiliśmy o wszystkim, co do najmniejszego szczegółu, dlatego nie mogłem uwierzyć w to co padło z jej ust.
- Jak to wcześniej go spotkałaś? Jak mogłaś nam o tym nie powiedzieć? - wrzuciłem ręce w górę. - My mówimy ci o wszystkim, co się takiego stało że nam nie powiedziałaś? - spojrzałem na nią. Opuściła głowę i zaczęła płakać. Cholera nie chciałem żeby płakała i to przeze mnie. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Przepraszam - ukryłem twarz w jej miękkich, wspaniałych włosach.
- To ja idę do siebie. Widzimy się rano. - David poklepał mnie po plecach i wyszedł.


***


Otworzyłam pomału oczy, Luck jeszcze spał. Pocałowałam go lekko w usta i wstałam, gdy nagle on złapał mnie za rękę i pociągnął po czym wylądowałam na jego nagim torsie.
- Kłamczuch - wymamrotałam
- I kto to mówi? - uśmiechnął się, ale mi nie było do żartów, chciałam go przeprosić za wczoraj, tak samo jak Davida.
- Lucas, nie powiedziałam ci, bo po prostu nie chciałam Cię dodatkowo denerwować.-spuściłam wzrok. - Wiedziałam, że swoim zachowaniem i tak wcześniej cię wkurzyłam.
- Wybaczam, ale należy mi się coś za to kochana - podniósł lekko mój podbródek. Spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się i pocałowałam kącik jego ust, a po chwili w drugi na co Luck zaczął się śmiać. Powoli zbliżał swoje usta do moich warg, ale ja szybko zaskoczyłam z łóżka
- Nie jestem taka łatwa - zaśmiałam się i z wielkim uśmiechem na twarzy pobiegłam do Davida
- Szkoda! - usłyszałam krzyk Lucka.
Po cichu otworzyłam drzwi do pokoju przyjaciela. Oczywiście on dalej spał. Ci faceci.. Hmm.. Jaką mogłabym zafundować mu pobudkę. Aaa!!! Już mam ! Nie czekając ani chwili dłużej wzięłam rozbieg i skończyłam na Davida.
- Pobud.. - Nie skończyłam bo nagle znalazłam się na ziemi, a nade mną stał Dav. Złapał się za głowę i lekko uśmiechnął
- Ty naprawdę jesteś nienormalna - zaśmiał się - Myślałaś że cię nie usłyszę? - Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać.
- Chciałam cię przeprosić, ale najpierw miała być niespodzianka -
- Przyjmuję przeprosiny - mrugnął - Pamiętaj, że tobie często nie wychodzą niespodzianki misiu -Kiwnęłam i wyciągnęłam rękę ,aby pomógł mi wstać, a ten wziął mnie na ręce. Wszedł ze mną do salonu w którym siedział Luck i oglądał już jakiś mecz, zamiast robić śniadanie. David posadził mnie na kolanach Lucasa, a ja spojrzałam na niego i przewróciłam oczami.
- Masz tu swoją dziewczynę, która wchodzi do łóżek innych chłopaków - mrugnął i usiadł obok nas. Luck spojrzał na mnie z udawaną złością i klepnął w tyłek
- Nie ładnie tak kochanie -


***


Weszliśmy do tego samego klubu, w którym byli wczoraj chłopcy. Przeciskaliśmy się między tańczącymi ludźmi. Gdy doszliśmy do schodków prowadzących w dół, zawahałam się. Czy na pewno chcę tam iść, zobaczyć matkę i tak na prawdę zmienić swoje życie? Czy na pewno tego chcę? Z zamyśleń wyrwał mnie szept Davida :
- Nie musisz tego robić - stanął obok mnie. Mam jeszcze czas, aby zwrócić i porzucić to wszystko w niepamięć, pomyślałam. Ale... Nie, nie po to tu przyjechałam. Wszystko będzie dobrze, dodałam sobie otuchy. Kiwnęłam głową:
- Ale chcę - uśmiechnęłam się lekko do niego.
Pomału zeszliśmy po schodach i stanęliśmy przed metalowymi drzwiami, do których drogę torował nam nikt inny jak nasz kochany Marcus.
- Kate - szepnął zauważając mnie.
- Cześć - przeszłam obok niego i dotknęłam zimnych drzwi. Poczułam,że to te drzwi. Te które skrywają za sobą wielką tajemnicę. Wystarczy, aby wszedł tam jeden człowiek i wszystko ległoby w gruzach. Są dla wampirów bardzo cenne, dlatego też są pilnowane. Przyciągały mnie. Tak bardzo chciały, abym je otworzyła. A ja nie mogłam się nim oprzeć. Nagle Marcus złapał mnie za łokieć. Spojrzałam na niego.
- Nie możesz tam wejść.- mówi i patrzy mi w oczy ze strachem.
- Czemu? - pytam go, na co on patrzy w podłogę i kręci głową
- Nie mogę... Nie mogę, bo ...- nie dokańcza, gdy ktoś się odzywa :
- Puść ją - wszyscy odwracamy się w stronę osoby, która to mówi. Po drodze łapię spojrzenie Davida, nie jest zadowolony.
- Witaj Kate - zza drzwi wyłoniła się wysoka kobieta w czarnej, krótkiej, eleganckiej sukience. Miała identyczne włosy jak moje, długie i ciemnobrązowe,które idealnie pasowały do brązowozielonych oczu. Gładka i jasna cera odejmowała jej lat.
Tak stałam i patrzyłam na mamę. Jeśli już mogę ją tak nazwać. Nie wiedziałam co powiedzieć. Moje usta jakby zniknęły. Nie mogłam ich otworzyć. Kobieta widząc moje zagubienie mówi :
- Mów mi Evelyn - uśmiecha się odsłaniając swoje białe zęby - lub jeśli wolisz, po prostu mamo.-
- Dobrze Evelyn - spogląda na moich towarzyszy
- Niech zgadnę, Lucas i David - wszyscy słysząc jej słowa robimy wielkie oczy
- Owszem, miło nam panią poznać - w głosie Lucka słychać zaskoczenie, ale i opanowanie.
- Kate chodź ze mną. - przywołała mnie ręką. Złapałam chłopaków za ręce i ruszyłam z nimi w jej kierunku. Momentalnie skrzywiła się :
-Bez nich - spojrzała na nich z odrazą jak na jakieś śmieci.



Hej !!
Ten rozdział jakiś taki krótki ;)
Może następny będzie dłuższy .
Liczę na Wasze komentarze i dziękuję za przeczytanie ;*
Pozdrawiam,
SuSi PISARECZKA
Lydia Land of Grafic