Tej nocy nic mi się nie śniło. Raz się przebudziłam, ale Luck skutecznie ukołysał mnie do snu za pomocą jego ciepłego, kojącego głosu. Budząc się, stwierdziłam z lekkim rozczarowaniem, że obok mnie już nikt nie leży. Wstałam, umyłam zęby i poszłam do kuchni. Lucas smażył naleśniki, a Dav szperał w lodówce
- Dzień dobry! - przytuliłam Davida
- Hej kotek -puścił do mnie oczko i spojrzał na Lucka, który mruknął coś pod nosem.
- Cześć kochanie. - przytuliłam go od tyłu i pocałowałam w szyję
-Cześć piękna. - odpowiedział po czym nałożył ostatniego naleśniczka na talerz. Postawił go na stole, na którym stały wyciągnięte przez Davida dżemy i Nutella. Zjedliśmy śniadanie, przebrałam się po czym rozsiedliśmy się na kanapie by omówić nasz plan działania.
- Więc robimy tak.- Luck spojrzał mi w oczy. No, czyli teraz zacznie się zabawa w agenta 007- Dziś pójdziemy z Davidem pod adres który dał nam twój tata. Zbadamy sytuację, obejrzymy budynek itd. Ty zostaniesz tu w hotelu - pokazał na mnie palcem. Wiadomo, "TY zostaniesz tu w hotelu" jakbym była jakimś dzieckiem.
- Chcę iść z wami - założyłam ręce.
- Nie Katie, jeśli wszystko będzie ok to pójdziesz z nami jutro.-
- A czemu nie dziś? - spytałam
- Bo najpierw musimy sprawdzić czy jest tam bezpiecznie - odpowiedział spokojnie David
- Tam jest największa siedziba wampirów na całym świecie. - krzyknęłam - Przecież wiadomo że tam nie jest bezpiecznie! - machnęłam rękoma w powietrzu. Obaj spojrzeli się na mnie jak na debilkę. I w tej chwili zapragnęłam po prostu stad wstać i uciec. Uciec od tego wszystkiego jak największy tchórz na świecie.
- Wychodzę! - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
Gdy wyszłam na dwór uderzyło we mnie ciepłe powietrze, za ciepłe jak na zimę, którą bardzo lubiłam.
- Szlak by trafił z tą pogodą.- chciałabym teraz poczuć chłód, zimno albo znowu ten miękki, biały śnieg , ale nie, bo po co komu zima. Zaczęłam biec przed siebie. Ominęłam wszystkie wielkie budynki i wbiegłam do parku. Nie wiedziałam że tam jest, po prostu biegłam tam gdzie mi kazały nogi. Aż nagle uderzyłam w coś twardego i już myślałam że upadnę, gdy ktoś mnie złapał.
- Przepraszam. - mruknęłam i spojrzałam na osobę która dalej mnie trzymała.
- Kate? -
- Marcus? - powiedzieliśmy w tym samym czasie. Szybko odsunęłam się od niego.
- Boże co ty tu do cholery robisz? - spojrzał na mnie i zauważyłam że zrobiło mu się przykro. - Przepraszam, jestem wkurzona.
- Okay, nic się nie stało. - uśmiechnął się lekko. To było nie możliwe, że ze wszystkich osób na świecie, akurat on musiał się tu znaleźć. No sorry z Londynu do Nowego Jorku nie ma 5 km.
- Powiesz mi co tu robisz? - spytałam trochę łagodniej. Podrapał się po karku:
- Przepraszam nie mogę. Lepiej wracaj do Londynu, tu nie ma co robić. Muszę lecieć. Cześć! -
- Marcus! - zawołałam, ale go już nie było. Nie mogłam uwierzyć. Złapałam się za głowę. To chyba mi się śni. Przecież to nie możliwe.
- Katie wracamy do hotelu, już. - z nikąd pojawił się przede mną Luck. No tak, wiadomo ~ wampir.
Pokiwałam głową, podeszłam do niego, mocno go objęłam i położyłam głowę na jego piersi . Spojrzał na mnie i oplutł swoimi ramionami. Chciałam mu powiedzieć o Marcusie, ale zdecydowałam że tylko niepotrzebnie znowu się zdenerwuje, już pewno sama ja go irytowałam. Wzięłam twarz chłopaka w dłonie i złożyłam na jego ustach pocałunek po czym spojrzałam mu w oczy :
- Kocham Cię i zgodzę się na wszystko co mi powiesz. Przepraszam, że zachowałam się jak kretynka. -
- Wybaczam moja kretynko. -
- Dzień dobry! - przytuliłam Davida
- Hej kotek -puścił do mnie oczko i spojrzał na Lucka, który mruknął coś pod nosem.
- Cześć kochanie. - przytuliłam go od tyłu i pocałowałam w szyję
-Cześć piękna. - odpowiedział po czym nałożył ostatniego naleśniczka na talerz. Postawił go na stole, na którym stały wyciągnięte przez Davida dżemy i Nutella. Zjedliśmy śniadanie, przebrałam się po czym rozsiedliśmy się na kanapie by omówić nasz plan działania.
- Więc robimy tak.- Luck spojrzał mi w oczy. No, czyli teraz zacznie się zabawa w agenta 007- Dziś pójdziemy z Davidem pod adres który dał nam twój tata. Zbadamy sytuację, obejrzymy budynek itd. Ty zostaniesz tu w hotelu - pokazał na mnie palcem. Wiadomo, "TY zostaniesz tu w hotelu" jakbym była jakimś dzieckiem.
- Chcę iść z wami - założyłam ręce.
- Nie Katie, jeśli wszystko będzie ok to pójdziesz z nami jutro.-
- A czemu nie dziś? - spytałam
- Bo najpierw musimy sprawdzić czy jest tam bezpiecznie - odpowiedział spokojnie David
- Tam jest największa siedziba wampirów na całym świecie. - krzyknęłam - Przecież wiadomo że tam nie jest bezpiecznie! - machnęłam rękoma w powietrzu. Obaj spojrzeli się na mnie jak na debilkę. I w tej chwili zapragnęłam po prostu stad wstać i uciec. Uciec od tego wszystkiego jak największy tchórz na świecie.
- Wychodzę! - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
Gdy wyszłam na dwór uderzyło we mnie ciepłe powietrze, za ciepłe jak na zimę, którą bardzo lubiłam.
- Szlak by trafił z tą pogodą.- chciałabym teraz poczuć chłód, zimno albo znowu ten miękki, biały śnieg , ale nie, bo po co komu zima. Zaczęłam biec przed siebie. Ominęłam wszystkie wielkie budynki i wbiegłam do parku. Nie wiedziałam że tam jest, po prostu biegłam tam gdzie mi kazały nogi. Aż nagle uderzyłam w coś twardego i już myślałam że upadnę, gdy ktoś mnie złapał.
- Przepraszam. - mruknęłam i spojrzałam na osobę która dalej mnie trzymała.
- Kate? -
- Marcus? - powiedzieliśmy w tym samym czasie. Szybko odsunęłam się od niego.
- Boże co ty tu do cholery robisz? - spojrzał na mnie i zauważyłam że zrobiło mu się przykro. - Przepraszam, jestem wkurzona.
- Okay, nic się nie stało. - uśmiechnął się lekko. To było nie możliwe, że ze wszystkich osób na świecie, akurat on musiał się tu znaleźć. No sorry z Londynu do Nowego Jorku nie ma 5 km.
- Powiesz mi co tu robisz? - spytałam trochę łagodniej. Podrapał się po karku:
- Przepraszam nie mogę. Lepiej wracaj do Londynu, tu nie ma co robić. Muszę lecieć. Cześć! -
- Marcus! - zawołałam, ale go już nie było. Nie mogłam uwierzyć. Złapałam się za głowę. To chyba mi się śni. Przecież to nie możliwe.
- Katie wracamy do hotelu, już. - z nikąd pojawił się przede mną Luck. No tak, wiadomo ~ wampir.
Pokiwałam głową, podeszłam do niego, mocno go objęłam i położyłam głowę na jego piersi . Spojrzał na mnie i oplutł swoimi ramionami. Chciałam mu powiedzieć o Marcusie, ale zdecydowałam że tylko niepotrzebnie znowu się zdenerwuje, już pewno sama ja go irytowałam. Wzięłam twarz chłopaka w dłonie i złożyłam na jego ustach pocałunek po czym spojrzałam mu w oczy :
- Kocham Cię i zgodzę się na wszystko co mi powiesz. Przepraszam, że zachowałam się jak kretynka. -
- Wybaczam moja kretynko. -
***
Szliśmy chodnikiem z Davidem do siedziby wampirów, gdy było ciemno. Dzięki temu byliśmy mniej widoczni. Chociaż nawet gdyby było jasno, trudno by nas było spostrzec wśród tłumu ludzi który nas otaczał. David wyprzedził mnie, więc szłem za nim. Nagle zatrzymał się przed wejściem do klubu nad którym świecił czerwony, neonowy napis "Ekstrakt" Spojrzałem pytająco na Davida, ten skinął głową :
- To tu. - powiedział
Minęliśmy ochroniarza, który nie był za bardzo zainteresowany osobami wchodzącymi do klubu i weszliśmy do środka. Powietrze było tu strasznie gęste, światła lekko przygaszone, a do tego śmierdziało potem i papierosami, co nadawało temu miejscu przygaszony i melancholijny klimat. Mężczyźni ubrani w skóry i podarte spodnie, a kobiety w skąpe, kuse sukienki. Nagle moją uwagę przykuł brunet w białej, do połowy rozpiętej koszuli i czarnych jeansach - wampir. Rozglądał się jakby sprawdzał czy nikt go nie obserwuje i szedł dość szybko na drugi koniec klubu. David mnie szturchnął :
- Czujesz? Wampir.- spostrzegł, na co przytaknąłem.
- Chodźmy - popchnąłem go w stronę nieznajomego, który właśnie schodził w dół po schodach. Powiedział coś do ochroniarza i zniknął za czarnymi, stalowymi drzwiami. Podeszliśmy trochę bliżej i przyjrzałem się ochroniarzowi którym, ku mojemu wieeelkiemu zaskoczeniu był..
- Cholera, Marcus?! - szepnął Dav.
Nagle ten odwrócił się w naszą stronę, zakląkł, pokazał na toalety i zginął w tłumie. Szybko ruszyliśmy za nim.
- Co wy tu robicie? - spytał ostro i przewiercał nas wzrokiem
- A ty? - odparł sucho David. Na co Marcus prychnął i oparł się o zlew.
- Należę do grupy którą rządzi matka Kate. -
- Kate chce się z nią spotkać. - powiedziałem na co on zrobił wielkie oczy.
- I ty jej na to pozwoliłeś? Jesteś nienormalny?! Wiesz że to niebezpieczne?!Nikt nie może przewidzieć zachowania jej matki. - zaczął krzyczeć. Kate była moja i o nią dbałem, dobrze wiedziałem że to niebezpieczne, ale dla niej było to bardzo ważne. Miałem wielką ochotę przywalić mu w ryj, tak, żeby znalazł się na drugim końcu globu.
- To jej córka, jak może się wobec niej zachować? - spytał Dav
- Nie wiem. Właśnie o to kurde chodzi -powiedział cicho i spojrzał na nas.- Nikt nie wie...
- To tu. - powiedział
Minęliśmy ochroniarza, który nie był za bardzo zainteresowany osobami wchodzącymi do klubu i weszliśmy do środka. Powietrze było tu strasznie gęste, światła lekko przygaszone, a do tego śmierdziało potem i papierosami, co nadawało temu miejscu przygaszony i melancholijny klimat. Mężczyźni ubrani w skóry i podarte spodnie, a kobiety w skąpe, kuse sukienki. Nagle moją uwagę przykuł brunet w białej, do połowy rozpiętej koszuli i czarnych jeansach - wampir. Rozglądał się jakby sprawdzał czy nikt go nie obserwuje i szedł dość szybko na drugi koniec klubu. David mnie szturchnął :
- Czujesz? Wampir.- spostrzegł, na co przytaknąłem.
- Chodźmy - popchnąłem go w stronę nieznajomego, który właśnie schodził w dół po schodach. Powiedział coś do ochroniarza i zniknął za czarnymi, stalowymi drzwiami. Podeszliśmy trochę bliżej i przyjrzałem się ochroniarzowi którym, ku mojemu wieeelkiemu zaskoczeniu był..
- Cholera, Marcus?! - szepnął Dav.
Nagle ten odwrócił się w naszą stronę, zakląkł, pokazał na toalety i zginął w tłumie. Szybko ruszyliśmy za nim.
- Co wy tu robicie? - spytał ostro i przewiercał nas wzrokiem
- A ty? - odparł sucho David. Na co Marcus prychnął i oparł się o zlew.
- Należę do grupy którą rządzi matka Kate. -
- Kate chce się z nią spotkać. - powiedziałem na co on zrobił wielkie oczy.
- I ty jej na to pozwoliłeś? Jesteś nienormalny?! Wiesz że to niebezpieczne?!Nikt nie może przewidzieć zachowania jej matki. - zaczął krzyczeć. Kate była moja i o nią dbałem, dobrze wiedziałem że to niebezpieczne, ale dla niej było to bardzo ważne. Miałem wielką ochotę przywalić mu w ryj, tak, żeby znalazł się na drugim końcu globu.
- To jej córka, jak może się wobec niej zachować? - spytał Dav
- Nie wiem. Właśnie o to kurde chodzi -powiedział cicho i spojrzał na nas.- Nikt nie wie...
Helou!!
I jak Wam się podoba?
Bardzo dawno mnie tu nie było za co bardzo Was przepraszam :*
Postaram się teraz częściej tu wpadać ;)
SuSi PISARECZKA
P.S. zmieniłam już szablon na tel. ;)
Wielki powrót w wielkim stylu! :) Cudownie,że znów piszesz. Bałam się, że zrezygnujesz.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
Czekam na następny, byle szybko ;)
Dziękuję ;*
UsuńMoże niedługo coś dodam ;)
WoW! Bardzo, bardzo fajnie piszesz. Czekam na :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńSuper rozdzial!
OdpowiedzUsuńCzekam bo kocham!
Zycze zdrowia!
-Wika aka ponczek
Dziękuję <3
Usuń