"Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią"
Otwierając oczy od razu poczułam jak ból przeszywa moją głowę. Chyba zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłam. Usiadłam i spojrzałam na Lucka, który spał obok. Uśmiechał się delikatnie, pewnie przez sen. Wstałam i dopiero teraz zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie, podeszłam do krzesła które stało obok komody i podniosłam moje ubrania. Z niebieskich jeansów wystawała znana mi dobrze karteczka. Kompletnie o niej zapomniałam. Pomału wyjęłam ją z kieszeni.
- Proszę nie czytaj tego- złapałam go za rękę, lecz on wyrwał rękę- Luck! - krzyknęłam
Chłopak usiadł na łóżku i zagłębił się w treść karteczki. Po chwili przeklnął nerwowo, przeczytał pare razy podpis -"ss"- cisnął kartką o ziemię, wstał i powiedział:
- Źle zrobiłaś nie mówiąc mi o tym Katie- przeczesał włosy- Ubieraj się wracamy do Londynu-
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem:
- Słucham? Ja tu zostaję, nie skończyłam jeszcze sprawy z mamą. Myślisz, że tak łatwo się poddam?Czemu decydujesz za mnie?- spojrzał na mnie smutno
- Muszę się dowiedzieć o co chodzi dokładnie z tym liścikiem Katie. Chyba wiem kto to napisał. Nie zlekceważę tego od tak, tu chodzi o bezpieczeństwo twoje i twojej rodziny.- spojrzałam na niego i przypomniało mi się, że dalej jestem w samej bieliźnie. Poczułam jak robią mi się czerwone policzki, i od zawstydzenia i od gniewu. Wtedy za bardzo nie obchodziło mnie kto mi groził, myślałam jedynie tylko o tym,że muszę zostać w Nowym Jorku, bo praktycznie dopiero co tu przylecieliśmy. A ja chciałam przynajmniej spytać się matki jak "przejść" dobrze przemianę. Wiedziałam, że ojciec i Luck mi w tym pomogą, ale ciekawa byłam co tak na prawdę matka byłaby mi w stanie powiedzieć.
- Ja tu zostaje, ty sobie wracaj skoro chcesz. Mnie nie przerażają jakieś groźby Lucas.- wzięłam ubrania i poszłam do toalety, a w głowie układałam już nowy plan.
- Przestań się bardziej pogłębiać. Albo powiesz mi wszystko, łącznie z tym o co chodzi z tą karteczką, albo już zacznę szukać idealny kołek w sam raz dla ciebie.- warknąłem. Dziewczyna zaśmiała się:
- Oj kiciuś, nie denerwuj się. O jaką karteczkę Ci chodzi tak poza tym?-
- Ty dobrze wiesz o co mi chodzi.-
- Spotkajmy się za godzinę w parku. Wtedy pogadamy.- powiedziała- Ale, masz być sam.- dodała
- Nie ma mnie w tej chwili w mieście.- ta ponownie zaśmiała się
- Hmm..- zamyśliła się- Jesteś ze swoją dziunią i Davidkiem? To już twój problem.- dosłownie widziałem przez telefon jak Jessica patrzy z podziwem na swoje paznokcie- Opowiem Ci albo teraz albo nigdy.- powiedziała i się rozłączyła. Jeszcze bardziej musiała namieszać. Co miałem zrobić? Co za debilka! Rzuciłem telefonem o ścianę, gdy nagle do pokoju wszedł David.
- Czemu Kate wybiegła z hotelu jak jakaś opętana? Pokłóciliście się stary? Mam ci coś..- przerwałem mu
- Że co? Jak uciekła!? Nie zatrzymałeś jej?- wrzasnąłem- Ty baranie.- W sumie sam nie wiem czemu. Już przestałem panować nad swoimi emocjami. Przez tą dziewczynę chyba oszaleję. Przeszedłem obok Davida trącając go ramieniem i stanąłem w drzwiach. Spojrzałem na chłopaka:
- Na co czekasz? Rusz się, idziemy po nią i wracamy do Londynu.- zadecydowałem
- Co? Już? - spytał, lecz ja tylko odwróciłem się i ruszyłem za Katie.