niedziela, 11 grudnia 2016

Rozdział 22


"Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią"


    Otwierając oczy od razu poczułam jak ból przeszywa moją głowę. Chyba zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłam. Usiadłam i spojrzałam na Lucka, który spał obok. Uśmiechał się delikatnie, pewnie przez sen. Wstałam i dopiero teraz zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie, podeszłam do krzesła które stało obok komody i podniosłam moje ubrania. Z niebieskich jeansów wystawała znana mi dobrze karteczka. Kompletnie o niej zapomniałam. Pomału wyjęłam ją z kieszeni.
- Co tam masz?- wystraszyłam się nagłym pytaniem Lucka i upuściłam kawałek papieru na ziemię. SHIT!
- Wystraszyłeś mnie Luck! Myślałam, że śpisz- chciałam szybko zabrać karteczkę z ziemi, lecz chłopak był szybszy i złapał ją dosłownie sekundę przede mną.
- Proszę nie czytaj tego- złapałam go za rękę, lecz on wyrwał rękę- Luck! - krzyknęłam
Chłopak usiadł na łóżku i zagłębił się w treść karteczki. Po chwili przeklnął nerwowo, przeczytał pare razy podpis -"ss"- cisnął kartką o ziemię, wstał i powiedział:
- Źle zrobiłaś nie mówiąc mi o tym Katie- przeczesał włosy- Ubieraj się wracamy do Londynu-
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem:
- Słucham? Ja tu zostaję, nie skończyłam jeszcze sprawy z mamą. Myślisz, że tak łatwo się poddam?Czemu decydujesz za mnie?- spojrzał na mnie smutno
- Muszę się dowiedzieć o co chodzi dokładnie z tym liścikiem Katie. Chyba wiem kto to napisał. Nie zlekceważę tego od tak, tu chodzi o bezpieczeństwo twoje i twojej rodziny.- spojrzałam na niego i przypomniało mi się, że dalej jestem w samej bieliźnie. Poczułam jak robią mi się czerwone policzki, i od zawstydzenia i od gniewu. Wtedy za bardzo nie obchodziło mnie kto mi groził, myślałam jedynie tylko o tym,że muszę zostać w Nowym Jorku, bo praktycznie dopiero co tu przylecieliśmy. A ja chciałam przynajmniej spytać się matki jak "przejść" dobrze przemianę. Wiedziałam, że ojciec i Luck mi w tym pomogą, ale ciekawa byłam co tak na prawdę matka byłaby mi w stanie powiedzieć.
- Ja tu zostaje, ty sobie wracaj skoro chcesz. Mnie nie przerażają jakieś groźby Lucas.- wzięłam ubrania i poszłam do toalety, a w głowie układałam już nowy plan.



***



    Kiedy Katie wyszła z sypialni nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wrócić do Londynu i zawieść Katie, czy zostać tu i narazić ją na niebezpieczeństwo? Postanowiłem, że najpierw zadzwonię do pewnej osoby, którą podejrzewałem o podpisanie się na karteczce "ss".
- Halo?? Mam nadzieję, że masz mi coś miłego do powiedzenia bo właśnie mi bardzo przeszkadzasz, jestem u kosmetyczki Marcus. Masz jakieś ciekawe wieści na temat Ka...- usłyszałem piskliwy głos po drugiej stronie
- To ja, Luck- przerwałem jej oschle. Już wszystko było dla mnie jasne. Jess wykorzystywała Marcusa do śledzenia nas. Wiedziałem, że jest z nim coś nie tak.
- Oj..-chwila ciszy- Trzeba było od razu się przywitać...kuzynie. To co powiedziałam to tylko żarty, nie bierz tego do siebie.- zaśmiała się nerwowo Jessica
- Przestań się bardziej pogłębiać. Albo powiesz mi wszystko, łącznie z tym o co chodzi z tą karteczką, albo już zacznę szukać idealny kołek w sam raz dla ciebie.- warknąłem. Dziewczyna zaśmiała się:
- Oj kiciuś, nie denerwuj się. O jaką karteczkę Ci chodzi tak poza tym?-
- Ty dobrze wiesz o co mi chodzi.-
- Spotkajmy się za godzinę w parku. Wtedy pogadamy.- powiedziała- Ale, masz być sam.- dodała
- Nie ma mnie w tej chwili w mieście.- ta ponownie zaśmiała się
- Hmm..- zamyśliła się- Jesteś ze swoją dziunią i Davidkiem? To już twój problem.- dosłownie widziałem przez telefon jak Jessica patrzy z podziwem na swoje paznokcie- Opowiem Ci albo teraz albo nigdy.- powiedziała i się rozłączyła. Jeszcze bardziej musiała namieszać. Co miałem zrobić? Co za debilka! Rzuciłem telefonem o ścianę, gdy nagle do pokoju wszedł David.
- Czemu Kate wybiegła z hotelu jak jakaś opętana? Pokłóciliście się stary? Mam ci coś..- przerwałem mu
- Że co? Jak uciekła!? Nie zatrzymałeś jej?- wrzasnąłem- Ty baranie.- W sumie sam nie wiem czemu. Już przestałem panować nad swoimi emocjami. Przez tą dziewczynę chyba oszaleję. Przeszedłem obok Davida trącając go ramieniem i stanąłem w drzwiach. Spojrzałem na chłopaka:
- Na co czekasz? Rusz się, idziemy po nią i wracamy do Londynu.- zadecydowałem
- Co? Już? - spytał, lecz ja tylko odwróciłem się i ruszyłem za Katie.



***



    Dziś miałam lekcje na 9. Postanowiłam, że przez ten czas kiedy nie ma Kate i nie mam z kim jeździć przed szkołą na kawę, to będę rano biegała. Wstałam, wyjęłam spod poduszki telefon i napisałam do Josha smsa: 
Idę biegać. Mam dziś na 9,
więc przyjedź po mnie o 8 to zjemy
razem śniadanko.
Buziaki,Jo<3
Opłukałam zimną wodą twarz, ubrałam legginsy i dresową bluzę. Związałam włosy w kucyk, wyjęłam z szuflady słuchawki i poszłam na przedpokój, wtedy przyszedł sms;
Dobrze, tylko uważaj na siebie kochanie.
Około 7:30 wyszłam z domu, założyłam słuchawki i zaczęłam biec w stronę malutkiego jeziorka w pobliskim parku. Poczułam na skórze powiew delikatnego wiatru i pierwsze poranne płomyki słońca. Zaczęłam nucić jakąś piosenkę The Weekend, gdy nagle zbliżając się już do parku ktoś założył mi worek na głowę i mocno zacisnął ręce na gardle. Zdezorientowana przewróciłam się na ziemię, a razem ze mną upadł mój przeciwnik. Zaczęłam krzyczeć i próbowałam zdjąć z siebie worek, lecz uścisk na szyi wzmocnił się.
- Uspokój się Jo. Spokojnie, wszystko będzie dobrze.- zaśmiał się. Skądś znałam ten głos.- Albo, nie okłamujmy się, dobrze nie będzie.-
- Zostaw ją!-usłyszałam czyjeś kroki, strzał z pistoletu, i tylko tyle, gdyż ktoś uderzył mnie czymś twardym i poczułam jak moja głowa dosłownie pęka na pół, a z niej wylewają się gwiazdy, a po nich nastaje ciemność.





Cześć Kochani!!
Z okazji drugich urodzin ten rozdział piszę
z dedykacją dla Kleo i Mai <33
Dziś mijają 2 lata od dodania PROLOGU czyli
od początku tego opowiadania. Chcę z tej okazji zrobić coś
fajnego, więc jeśli macie do mnie jakieś pytania (coś w stylu Q&A)
to wysyłajcie je na mój e-mail który jest udostępniony na moim profilu, a
może Wy macie jakieś inne ciekawe pomysły?
Mam nadzieję, że podoba Wam się ten rozdział ;*
Pozdrawiam,
SuSi PISARECZKA

sobota, 19 listopada 2016

Rozdział 21

"Istota wspomnień polega na tym, że nic nie przemija"

    - Zgrywasz niedostępną - Micach uśmiechnął się i nawinął kosmyk moich włosów na swój palec- lubię takie-
- Zostaw mnie i moje włosy w spokoju- spojrzałam na niego groźnie
- Spokojnie, nie bądź taka agresywna.- zbliżył się do mnie- bynajmniej nie tu -szepnął mi do ucha. Nie wytrzymałam, jak można tak chamsko odzywać się do dziewczyny tym bardziej jeśli się jej nie zna.
- Palant- syknęłam i walnęłam go w twarz. Chłopak złapał sie za policzek i zrobił wielkie oczy.
- Jesteś nienormalna! Nie wiesz z kim zadarłaś! - powiedział po czym odszedł, po prostu odszedł. I jeszcze zaczął mi grozić, to chyba mi się śni. Spojrzałam na zdezorientowanego barmana i poprosiłam o jeszcze trzy kieliszki po czym skierowałam swój wzrok za chłopakiem.


***


Kate długo nie wracała. Dochodziła już 1 w nocy. To nie możliwe, aby gadała z matką aż tak długo. Zapukałem do łazienki, w której był David.
- Co? - krzyknął
- Jadę po Katie, za długo jej nie ma. -powiedziałem przez drzwi
- Pojadę z tobą poczekaj chwilę!-
- Spokojnie, dam rade. Zaraz wrócimy, nie musisz jechać, serio. -
- No okay to jedź! -
Wziąłem z wieszaka kurtkę i wyszedłem z pokoju. Złapałem taksówkę, aby dotrzeć na miejsce szybciej. Podałem kierowcy banknot z prośbą, aby zaczekał na mnie aż wrócę. Wysiadłem i skierowałem się w stronę klubu w którym zostawiliśmy Kate z matką i tym gówniarzem Marcusem.
Gdy wszedłem do spelunki od razu zauważyłem Katie która siedziała przy barze i pijąc coś z kieliszka patrzyła w tył. Skierowałem w tę samą stronę swój wzrok i nigdy nie spodziewałbym się, że zobaczę tam swojego najlepszego kumpla z podstawówki Micach'a Mellors. W chwili gdy o nim pomyślałem chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie. Trzymał się za twarz. Zdezorientowany machnąłem mu na powitanie a on uśmiechnął się i pojawił przede mną
- Cześć Luke! Kupa czasu stary! Co ty tu robisz? - krzyknął sklejając ze mną
- Hej, wiesz co nie mam aktualnie za dużo czasu na rozmowę- spojrzałem na Katie, która patrzyła się na nas z dziwnym wyrazem twarzy- Przyjechałem po dziewczynę, ale może się kiedyś spotkamy pogadać?- Micach podążył za moim spojrzeniem
- No pewnie brat... - odchrząknął - to twoja laska?
- Tak? Coś się stało?- spytałem
- Trochę głupio wyszło, ona ci pewnie wszystko opowie jak wytrzeźwieje.-zaśmiał się nerwowo- No ale lećcie już. Do zobaczenia!- pożegnał się i odszedł, więc nie czekając dłużej podszedłem do Kate
- Kochanie, nie przesadzasz?- spytałem patrząc jej w oczy i odgarniając jej włosy z czoła- Zostawiam cię na chwile a ty już się upijasz? -
- A ty przyjaźnisz się z ludźmi którzy mi grożą! jesteśmy kwita- powiedziała odważnie, rozbrajając mnie. Czy Micach jej GROZIŁ??? Ja już se z nim pogadam.
- Przestań pyskować misiu, chodź wracamy do domu. Opowiesz mi wszystko i jak tam poszło z mamą jak wrócimy.- pomogłem jej wstać, dziewczyna zachwiała się gdy powiedziałem o jej matce.
- Nie wspominaj nawet mi nic o niej.- wybełkotała po czym mocno się do mnie przytuliła
- Dobrze chodźmy już, taksówka czeka.- pocałowałem ją w czoło i zaprowadziłem do auta.



***


Katie spała obok mnie, a David oglądał w saloniku jakiś mecz. Zastanawiałem się co teraz będziemy robić, wracamy do domu czy dalej będziemy próbowali nawiązać kontakt z matką mojej dziewczyny. Katie jeszcze nie opowiedziała mi o wszystkim co się stało, ale po jej reakcji przed wyjściem z klubu raczej sam się domyśliłem, że nie wszystko poszło z jej matką tak kolorowo jak sobie wyobrażała. Zegar cały czas tyka niespokojnie jakby chciał nas wszystkich ostrzec, że czas mija, ale przecież nas to nie dotyczy - jesteśmy nieśmiertelni. Tak bardzo boję się tam wgłębi, że w końcu kiedyś Katie znudzi się mną, będzie chciała zasmakować życia, spróbować czegoś nowego. Ma do tego prawo. Pozwoliłbym jej na to bo ją kocham, ale tak cholernie by to bolało, że aż nie mogę sobie tego wyobrazić.
-Kate! Lucas już przyszedł, pośpiesz się!- słyszę przez drzwi jak Katrina woła dziewczynę. Dziś przez to, że tak się stresuję tym co chcę powiedzieć Katie mam tak wyostrzone wszystkie zmysły, że pewnie usłyszałbym bicie serca jakiegoś człowieka nawet z Chin. Nie chcę jej mówić o tym kim jestem, może przecież tego nie zaakceptować albo po prostu mi nie uwierzyć. Drzwi otwierają się, a w nich staje Pani Clarke.
- Dzień dobry Pani- uśmiecham się do kobiety
- Witaj Luck, może wejdziesz na chwilę? Kate się jeszcze szykuje- mówi, a w tym momencie moja przyszła dziewczyna (bo innej opcji nie przyjmuję) staje za matką. Jest ubrana w długą czarną sukienkę zwężaną w pasie,a włosy ma uczesane w koka. Wygląda nieziemsko. To nasza 8 randka po pierwszym spotkaniu przy supermarkecie. Tak... Liczę każde nasze spotkanie. Dlatego to dziś piątego(5) marca(3) w ten idealny dzień(5+3=8) chcę spytać Katie czy będzie moją dziewczyną.
- Hej Luck- zakłada płaszcz i wymija matkę.- Będę o 20 mamo. Paa-
- Miłej zabawy- żegna się z nami Pani Clarke, a my idziemy w stronę auta. Jedziemy do mojej ulubionej restauracji...
- Jak tu pięknie. - Katie zachwyca się wybranym przeze mnie miejscem, gdy już oboje złożyliśmy zamówienie
- Zawsze tak mówisz -patrzę jej w oczy, robi nadąsaną minę
- Myślisz, że udaję?- 
- Nigdy - odpowiadam jej cicho, dalej patrząc w oczy
Myśli chwilę po czym pyta:
- Czy coś jest nie tak?- ściąga śmiesznie brwi. W tej chwili wstaję i biorę jej rękę, muszę to powiedzieć póki mam w sobie tyle odwagi.
- Wszystko w porządku. Nawet jak najlepszym, ale mniejsza z tym. Posłuchaj mnie proszę Katie. Dawno przy nikim innym tak się nie czułem jak przy tobie, uwielbiam z tobą rozmawiać, patrzeć się na ciebie i nie mogę przestać o tobie myśleć od momentu kiedy wypadła Ci ta nieszczęsna karta przed sklepem. Po prostu nie potrafię już żyć bez ciebie. Nie zostawiaj mnie samego nigdy proszę.
- Nigdy- szepnęła i złączyła nasze wargi.
Ta najważniejsza istotka, która spała obok mnie dała mi wtedy słowo. Zawsze będę się go trzymał.
Przytuliłem się do Katie i zasnąłem.





 Heeej kochani!
Jejuśku, sama nie mogę uwierzyć,że skończyłam ten rozdział.
Czekał na mnie od czerwca i w końcu się doczekał xD
Jak Wam się podoba?
Czekam na komentarze i zapraszam 

piątek, 24 czerwca 2016

Po długiej przerwie ;)

Cześć kochani !!
Z racji, że dawno mnie tu nie było piszę do Was tą informacje xD
Na początku chcę Wam życzyć bezpiecznych i niezapomnianych WAKACJI !!
Bo to już koniec roku szkolnego.
Również z tej okazji chciałabym zacząć z powrotem pisać bloga.
Mam teraz więcej wolnego czasu iż zakończyła się szkoła, sezon taneczny oraz moje próby w filharmonii :):
Więcej poopowiadam Wam pod czekającymi już na publikacje postami :3
Więc do zobaczenia niedługo ;*
Buziakiii

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 20

,,Najwięcej zamieszania robimy sami, mieszając fakty z marzeniami"




    Co miałam zrobić? Pójść sama z matką i zostawić przed drzwiami chłopaków z Marcusem? W czym oni jej kurde przeszkadzali? Co to za różnica jeśli wejdę z nimi?
- Chcę iść z nimi. - mówię do matki i patrze jej w oczy. Chwilę się zastanawia po czym mówi że jeśli chcę to mogę wejść jedynie z Marcusem. Nie tego oczekiwałam ale dobra, muszę z nią pogadać.
- Dobra - puszczam dłonie Lucka i Davida, a ten przelotnie muska ustami mój policzek. Wszystko będzie dobrze, próbuję powiedzieć mu w myślach. Co odziwo mi się udaje, ponieważ Dav kiwa mi głową. Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać z powodu, że pomału staję się wampirem. Patrzę na mojego chłopaka i puszczam mu oczko, na co on smutno się uśmiecha. Zostawiam za sobą stare życie, idę z Marcusem za matką i wkraczam w nowy, nie do końca znany mi świat.


***


Weszłyśmy do dużego, ciemnego pokoju urządzonego w starym stylu.
- A więc opowiedz mi co robisz tu sama z dwoma chłopcami? - pyta Evelyn siadając na czerwonym skórzanym fotelu. Siadam na przeciwko niej z Marcusem.
- Przyjechałam, bo chciałam z tobą porozmawiać i cie poznać-
- Aż z taką obstawą?- uśmiecha sie lekko-w sumie to dobrze, nie wiem czy sama dałabyś sobie radę w tak wielkim mieście- dodaje
- Z tego co wiem to właśnie tu sie urodziłam, prawda?-
- Tak, urodziłaś sie w Nowym Jorku. Mieszkaliśmy tu razem z twoim ojcem, wszystko sie nam układało do czasu, gdy dostałam propozycję przejęcia dowodzenia nad klanem. James nie chciał tak żyć, uważał że to bedzie za duża odpowiedzialność- spojrzała na swoje ręce- ale mnie to kręciło- skierowała swój wzrok na mnie- wiec zabrał mi ciebie i uciekł. Myślał że was nie znajdę, pewnie dalej tak myśli, ale jak cały czas was obserwowałam. Prawda, Marcusie?- popatrzyłam na chłopaka na co on spuścił swój smutny wzrok.
- Słucham? -spytałam zdezorientowana
- Śledził was, a pózniej został twoim chłopakiem żeby mieć cie bliżej. Czekałam aż zaczniesz sie zmieniać za wcześnie tak jak ja, myślałam że odziedziczyłaś to po mnie, ale na szczęście tak sie nie stało. Poprosiłam Marcusa żeby z tobą zerwał i przestał cie śledzić. Widziałam ze to cie zrani, ale chciałam dla ciebie jak najlepiej. Lecz Marcus mnie nie posłuchał i dalej kręcił sie gdzieś niedaleko ciebie- zrobiło mi się smutno i momentalnie napłynęły mi do oczu łzy
- To wszystko było ustawione? Kłamałeś, gdy mówiłeś ze mnie kochasz? Specjalnie mnie zdradziłeś zeby miec powód do rozstania?-patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Naprawdę cie koch...-
- Teraz tego nie mów, za późno- przerwałam mu. Matka przeczesała palcami swoje włosy i kontynuowała - Pózniej jak na ofiarę losu zaczęłaś spotykać sie z Lucasem, który jest wampirem czego wcale nie byłaś świadoma-
Wrzuciłam wszystkie zakupy do auta i właśnie miałam wsiadać,gdy ktoś zlapal mnie za rękę
- Chyba czegoś zapomiałaś-uśmiechnął sie do mnie chłopak podając kartę płatniczą.
- Och - uśmiechnęłam sie -dziękuje bardzo, jestem zakręcona i nie myślę- spojrzał na mnie 
- chłopak?-spytał 
-Już nie -
-Przykro mi ee.. -
- Kate-
- Miło mi, ja Lucas -podał mi rękę
Evelyn prychnęła przywracając mnie do rzeczywistości
- A ja tak chciałam cie od nas odciągnąć -uśmiechnęła sie - chyba po prostu takie życie jest ci pisane. Powiedz mi czy gdybys miała wybór to chciałabyś byc wampirem?- spytała.
-Sama nie wiem- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Poczułam wibracje w kieszeni. Przetarłam oczy i wstałam, miałam już dość. To dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Nie jestem juz z Marcusem i nic do niego nie czuję, ale to i tak boli.
- Muszę już iść, dziękuje ze mi to powiedziałaś.-zasunęłam krzesło
- Nie chcesz jeszcze zostać?-spytała
- Muszę juz iść, możemy sie spotkać pózniej?-pokiwala głową.


***


Wyszłam przez metalowe drzwi za którymi nie zastałam chłopaków. Wyjęłam telefon i przeczytałam wiadomość.
David
Jesteśmy w hotelu.
Weszłam po schodach do klubu i usiadłam przy barze. Tak, mam teraz zamiar się upić.
- Poproszę trzy tequile -
- Nie jesteś za młoda?- spytał barman
- Może jest, ale ja jej stawiam.- obok mnie usiadł przystojny blondyn około 19. Miał duże niebieskie oczy w których pewno zakochała sie nie jedna dziewczyna. Stop! Kate ogarnij sie dałniaro!
- My się znamy?- zapytałam chłopaka
- Micach Mellors -podał mi rękę, której nie przyjęłam
-A ja nie zainteresowana-uśmiechnęłam sie sztucznie- Dziękuje -powiedziałam gdy barman podał mi kieliszki






    Witajcie kochani, przepraszam ze tak późno dodaję rozdział, miał byc juz dawno dodany, wiem i jeszcze raz przepraszam ;( Mogą być jakieś błędy bo pisany na tel <3
Dziękuje za przeczytanie i komentarze ;**
Susi PISARECZKA

czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 19

,, I w poszukiwaniu szczęścia można się zagubić"



    Opowiedzieliśmy Kate o całym zdarzeniu, które miało miejsce w klubie. Mówiliśmy o wszystkim, co do najmniejszego szczegółu, dlatego nie mogłem uwierzyć w to co padło z jej ust.
- Jak to wcześniej go spotkałaś? Jak mogłaś nam o tym nie powiedzieć? - wrzuciłem ręce w górę. - My mówimy ci o wszystkim, co się takiego stało że nam nie powiedziałaś? - spojrzałem na nią. Opuściła głowę i zaczęła płakać. Cholera nie chciałem żeby płakała i to przeze mnie. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Przepraszam - ukryłem twarz w jej miękkich, wspaniałych włosach.
- To ja idę do siebie. Widzimy się rano. - David poklepał mnie po plecach i wyszedł.


***


Otworzyłam pomału oczy, Luck jeszcze spał. Pocałowałam go lekko w usta i wstałam, gdy nagle on złapał mnie za rękę i pociągnął po czym wylądowałam na jego nagim torsie.
- Kłamczuch - wymamrotałam
- I kto to mówi? - uśmiechnął się, ale mi nie było do żartów, chciałam go przeprosić za wczoraj, tak samo jak Davida.
- Lucas, nie powiedziałam ci, bo po prostu nie chciałam Cię dodatkowo denerwować.-spuściłam wzrok. - Wiedziałam, że swoim zachowaniem i tak wcześniej cię wkurzyłam.
- Wybaczam, ale należy mi się coś za to kochana - podniósł lekko mój podbródek. Spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się i pocałowałam kącik jego ust, a po chwili w drugi na co Luck zaczął się śmiać. Powoli zbliżał swoje usta do moich warg, ale ja szybko zaskoczyłam z łóżka
- Nie jestem taka łatwa - zaśmiałam się i z wielkim uśmiechem na twarzy pobiegłam do Davida
- Szkoda! - usłyszałam krzyk Lucka.
Po cichu otworzyłam drzwi do pokoju przyjaciela. Oczywiście on dalej spał. Ci faceci.. Hmm.. Jaką mogłabym zafundować mu pobudkę. Aaa!!! Już mam ! Nie czekając ani chwili dłużej wzięłam rozbieg i skończyłam na Davida.
- Pobud.. - Nie skończyłam bo nagle znalazłam się na ziemi, a nade mną stał Dav. Złapał się za głowę i lekko uśmiechnął
- Ty naprawdę jesteś nienormalna - zaśmiał się - Myślałaś że cię nie usłyszę? - Spojrzałam na niego i zaczęłam się śmiać.
- Chciałam cię przeprosić, ale najpierw miała być niespodzianka -
- Przyjmuję przeprosiny - mrugnął - Pamiętaj, że tobie często nie wychodzą niespodzianki misiu -Kiwnęłam i wyciągnęłam rękę ,aby pomógł mi wstać, a ten wziął mnie na ręce. Wszedł ze mną do salonu w którym siedział Luck i oglądał już jakiś mecz, zamiast robić śniadanie. David posadził mnie na kolanach Lucasa, a ja spojrzałam na niego i przewróciłam oczami.
- Masz tu swoją dziewczynę, która wchodzi do łóżek innych chłopaków - mrugnął i usiadł obok nas. Luck spojrzał na mnie z udawaną złością i klepnął w tyłek
- Nie ładnie tak kochanie -


***


Weszliśmy do tego samego klubu, w którym byli wczoraj chłopcy. Przeciskaliśmy się między tańczącymi ludźmi. Gdy doszliśmy do schodków prowadzących w dół, zawahałam się. Czy na pewno chcę tam iść, zobaczyć matkę i tak na prawdę zmienić swoje życie? Czy na pewno tego chcę? Z zamyśleń wyrwał mnie szept Davida :
- Nie musisz tego robić - stanął obok mnie. Mam jeszcze czas, aby zwrócić i porzucić to wszystko w niepamięć, pomyślałam. Ale... Nie, nie po to tu przyjechałam. Wszystko będzie dobrze, dodałam sobie otuchy. Kiwnęłam głową:
- Ale chcę - uśmiechnęłam się lekko do niego.
Pomału zeszliśmy po schodach i stanęliśmy przed metalowymi drzwiami, do których drogę torował nam nikt inny jak nasz kochany Marcus.
- Kate - szepnął zauważając mnie.
- Cześć - przeszłam obok niego i dotknęłam zimnych drzwi. Poczułam,że to te drzwi. Te które skrywają za sobą wielką tajemnicę. Wystarczy, aby wszedł tam jeden człowiek i wszystko ległoby w gruzach. Są dla wampirów bardzo cenne, dlatego też są pilnowane. Przyciągały mnie. Tak bardzo chciały, abym je otworzyła. A ja nie mogłam się nim oprzeć. Nagle Marcus złapał mnie za łokieć. Spojrzałam na niego.
- Nie możesz tam wejść.- mówi i patrzy mi w oczy ze strachem.
- Czemu? - pytam go, na co on patrzy w podłogę i kręci głową
- Nie mogę... Nie mogę, bo ...- nie dokańcza, gdy ktoś się odzywa :
- Puść ją - wszyscy odwracamy się w stronę osoby, która to mówi. Po drodze łapię spojrzenie Davida, nie jest zadowolony.
- Witaj Kate - zza drzwi wyłoniła się wysoka kobieta w czarnej, krótkiej, eleganckiej sukience. Miała identyczne włosy jak moje, długie i ciemnobrązowe,które idealnie pasowały do brązowozielonych oczu. Gładka i jasna cera odejmowała jej lat.
Tak stałam i patrzyłam na mamę. Jeśli już mogę ją tak nazwać. Nie wiedziałam co powiedzieć. Moje usta jakby zniknęły. Nie mogłam ich otworzyć. Kobieta widząc moje zagubienie mówi :
- Mów mi Evelyn - uśmiecha się odsłaniając swoje białe zęby - lub jeśli wolisz, po prostu mamo.-
- Dobrze Evelyn - spogląda na moich towarzyszy
- Niech zgadnę, Lucas i David - wszyscy słysząc jej słowa robimy wielkie oczy
- Owszem, miło nam panią poznać - w głosie Lucka słychać zaskoczenie, ale i opanowanie.
- Kate chodź ze mną. - przywołała mnie ręką. Złapałam chłopaków za ręce i ruszyłam z nimi w jej kierunku. Momentalnie skrzywiła się :
-Bez nich - spojrzała na nich z odrazą jak na jakieś śmieci.



Hej !!
Ten rozdział jakiś taki krótki ;)
Może następny będzie dłuższy .
Liczę na Wasze komentarze i dziękuję za przeczytanie ;*
Pozdrawiam,
SuSi PISARECZKA

poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział 18

    Tej nocy nic mi się nie śniło. Raz się przebudziłam, ale Luck skutecznie ukołysał mnie do snu za pomocą jego ciepłego, kojącego głosu. Budząc się, stwierdziłam z lekkim rozczarowaniem, że obok mnie już nikt nie leży. Wstałam, umyłam zęby i poszłam do kuchni. Lucas smażył naleśniki, a Dav szperał w lodówce
- Dzień dobry! -  przytuliłam Davida
- Hej kotek -puścił do mnie oczko i spojrzał na Lucka, który mruknął coś pod nosem.
- Cześć kochanie. - przytuliłam go od tyłu i pocałowałam w szyję
-Cześć piękna. - odpowiedział po czym nałożył ostatniego naleśniczka na talerz. Postawił go na stole, na którym stały wyciągnięte przez Davida dżemy i Nutella. Zjedliśmy śniadanie, przebrałam się po czym rozsiedliśmy się na kanapie by omówić nasz plan działania.
- Więc robimy tak.- Luck spojrzał mi w oczy. No, czyli teraz zacznie się zabawa w agenta 007- Dziś pójdziemy z Davidem pod adres który dał nam twój tata. Zbadamy sytuację, obejrzymy budynek  itd. Ty zostaniesz tu w hotelu - pokazał na mnie palcem. Wiadomo, "TY zostaniesz tu w hotelu" jakbym była jakimś dzieckiem.
- Chcę iść z wami - założyłam ręce.
- Nie Katie, jeśli wszystko będzie ok to pójdziesz z nami jutro.-
- A czemu nie dziś? - spytałam
- Bo najpierw musimy sprawdzić czy jest tam bezpiecznie - odpowiedział spokojnie David
- Tam jest największa siedziba  wampirów na całym świecie. - krzyknęłam - Przecież wiadomo że tam nie jest bezpiecznie! - machnęłam rękoma w powietrzu. Obaj spojrzeli się na mnie jak na debilkę. I w tej chwili zapragnęłam po prostu stad wstać i uciec. Uciec od tego wszystkiego jak największy tchórz na świecie.
- Wychodzę! - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
Gdy wyszłam na dwór uderzyło we mnie ciepłe powietrze, za ciepłe jak na zimę, którą bardzo lubiłam.
- Szlak by trafił z tą pogodą.- chciałabym teraz poczuć chłód, zimno albo znowu ten miękki, biały śnieg , ale nie, bo po co komu zima. Zaczęłam biec przed siebie. Ominęłam wszystkie wielkie budynki i wbiegłam do parku. Nie wiedziałam że tam jest, po prostu biegłam tam gdzie mi kazały nogi. Aż nagle uderzyłam w coś twardego i już myślałam że upadnę, gdy ktoś mnie złapał.
- Przepraszam. - mruknęłam i spojrzałam na osobę która dalej mnie trzymała.
- Kate? -
- Marcus? - powiedzieliśmy w tym samym czasie. Szybko odsunęłam się od niego.
- Boże co ty tu do cholery robisz? - spojrzał na mnie i zauważyłam że zrobiło mu się przykro. - Przepraszam, jestem wkurzona.
- Okay, nic się nie stało. - uśmiechnął się lekko. To było nie możliwe, że ze wszystkich osób na świecie, akurat on musiał się tu znaleźć. No sorry z Londynu do Nowego Jorku nie ma 5 km.
- Powiesz mi co tu robisz? - spytałam trochę łagodniej. Podrapał się po karku:
- Przepraszam nie mogę. Lepiej wracaj do Londynu, tu nie ma co robić. Muszę lecieć. Cześć! -
- Marcus! - zawołałam, ale go już nie było. Nie mogłam uwierzyć. Złapałam się za głowę. To chyba mi się śni. Przecież to nie możliwe.
- Katie wracamy do hotelu, już. - z nikąd pojawił się przede mną Luck. No tak, wiadomo ~ wampir.
Pokiwałam głową, podeszłam do niego, mocno go objęłam i położyłam głowę na jego piersi . Spojrzał na mnie i oplutł swoimi ramionami. Chciałam mu powiedzieć o Marcusie, ale zdecydowałam że tylko niepotrzebnie znowu się zdenerwuje, już pewno sama ja go irytowałam. Wzięłam twarz chłopaka w dłonie i złożyłam na jego ustach pocałunek po czym spojrzałam mu w oczy :
- Kocham Cię i zgodzę się na wszystko co mi powiesz. Przepraszam, że zachowałam się jak kretynka. -
- Wybaczam moja kretynko. -


***


Szliśmy chodnikiem z Davidem do siedziby wampirów, gdy było ciemno. Dzięki temu byliśmy mniej widoczni. Chociaż nawet gdyby było jasno, trudno by nas było spostrzec wśród tłumu ludzi który nas otaczał. David wyprzedził mnie, więc szłem za nim. Nagle zatrzymał się przed wejściem do klubu nad którym świecił czerwony, neonowy napis "Ekstrakt" Spojrzałem pytająco na Davida, ten skinął głową :
- To tu. - powiedział
Minęliśmy ochroniarza, który nie był za bardzo zainteresowany osobami wchodzącymi do klubu i weszliśmy do środka. Powietrze było tu strasznie gęste, światła lekko przygaszone, a do tego śmierdziało potem i papierosami, co nadawało temu miejscu przygaszony i melancholijny klimat. Mężczyźni ubrani w skóry i podarte spodnie, a kobiety w skąpe, kuse sukienki. Nagle moją uwagę przykuł brunet w białej, do połowy rozpiętej koszuli i czarnych jeansach - wampir. Rozglądał się jakby sprawdzał czy nikt go nie obserwuje i szedł dość szybko na drugi koniec klubu. David mnie szturchnął :
- Czujesz? Wampir.- spostrzegł, na co przytaknąłem.
- Chodźmy - popchnąłem go w stronę nieznajomego, który właśnie schodził w dół po schodach. Powiedział coś do ochroniarza i zniknął za czarnymi, stalowymi drzwiami. Podeszliśmy trochę bliżej i przyjrzałem się ochroniarzowi którym, ku mojemu wieeelkiemu zaskoczeniu był..
- Cholera, Marcus?! - szepnął Dav.
Nagle ten odwrócił się w naszą stronę, zakląkł, pokazał na toalety i zginął w tłumie. Szybko ruszyliśmy za nim.
- Co wy tu robicie? - spytał ostro i przewiercał nas wzrokiem
- A ty? - odparł sucho David. Na co Marcus prychnął i oparł się o zlew.
- Należę do grupy którą rządzi matka Kate. -
- Kate chce się z nią spotkać. - powiedziałem na co on zrobił wielkie oczy.
- I ty jej na to pozwoliłeś? Jesteś nienormalny?! Wiesz że to niebezpieczne?!Nikt nie może przewidzieć zachowania jej matki. - zaczął krzyczeć. Kate była moja i o nią dbałem, dobrze wiedziałem że to niebezpieczne, ale dla niej było to bardzo ważne. Miałem wielką ochotę przywalić mu w ryj, tak, żeby znalazł się na drugim końcu globu.
- To jej córka, jak może się wobec niej zachować? - spytał Dav
- Nie wiem. Właśnie o to kurde chodzi -powiedział cicho i spojrzał na nas.- Nikt nie wie...
 
Helou!! 
I jak Wam się podoba? 
Bardzo dawno mnie tu nie było za co bardzo Was przepraszam :*
Postaram się teraz częściej tu wpadać ;)
SuSi PISARECZKA

P.S. zmieniłam już szablon na tel. ;)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 17

  Skończyłam jeść jogurta, gdy zawibrował mój telefon. Podniosłam go i przeczytałam smsa.
"Jestem przed domem, którędy mam wejść? "- uśmiechnęłam się na myśl że Lucas pomyślał o wejściu przez okno, bo napewno o tym pomyślał
"Drzwiami ;*  Tata śpi " -odpisałam
Wyrzuciłam kubeczek i pobiegłam do drzwi, gdy tylko pokazał się w nich Luck złożyłam na jego ustach długi pocałunek, który mi oddał. Gdy zaczął się odchylać przyciągnęłam go z powrotem do siebie za szlufki w spodniach. W chwili gdy mnie podniósł, obiełam go nogami. Dalej całując zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżku. Gdy już się od siebie oderwaliśmy ciężko dysząc usiadłam obok Lucka.
- Za co to było? - uśmiechnął się.
- Nie wiem, przyszło z chwilą. - udając powagę wzruszyłam ramionami i pocałowałam go w nos.
- Okropna jesteś! - wycelował we mnie palcem.
- Ale i tak mnie kochasz. Prawda? - szepnęłam mu na ucho i zaczęłam chichotać , a on nagle złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie tak, że teraz na nim leżałam. Było ciemno, ale czułam że się uśmiecha. Pomału zbliżył swoje usta do moich, gdy w pokoju zapaliło się światło. W drzwiach stanął tata.
- Boże! Tato! - krzyknęłam i zeszłam z Lucasa- noc nie zwalnia cie z obowiązku pukania! - wkurzyłam się
- A ciebie nie zwalnia z reguły numer 3!- no tak, reguła nr. 3 "nie zapraszać do domu chłopców bez wiedzy dorosłych"
- Wyczułem Lucka nawet we śnie. - spojrzał na niego.
- Przepraszam, głupio wyszł.. - zaczął Luck
- Okay, nie przepraszaj Lucas przecież znamy się nie od dziś. Pogadajcie sobie, a później kłaść się spać. - spojrzałam zdezorientowana na Lucka, czy tata właśnie pozwolił nam razem spać? W tym samym czasie, jak na ironię losu tata na mnie spojrzał i tym samym rozwiał moje oczekiwania :
- Luck śpisz na kanapie rozumiem?- spytał dalej patrząc na mnie
- Tak, wiadomo - przytaknął
- Grzeczne dzieci.-zamyślił się tato . Po czym dodał - Jednak dobrze was wychowałem. - wyszedł i zamknął drzwi. Spojrzałam zdezorientowana na Lucka.
- Też to słyszałeś? - spytałam z szeroko otwartymi oczami - On nas wychował? - prychnęłam. Lucas podszedł i mnie objął.
-  Tak też to słyszałem, ale jedno najbardziej mnie martwi. - uśmiechnął się smutno.
- Co takiego? -
- Kiedy on pozwoli nam razem spać? - uniósł lekko kącik swoich ust, odsłaniając białe zęby. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam w usta.
- Nie wiem, ale na razie to musimy obgadać inną sprawę. - zaśmiałam się
- Mhm - mruknął

***

Ustaliliśmy, że pojedzie ze mną tylko David i Luck. Niestety nie mogłam zabrać ze sobą Jo ze względu na to że musiałby również z nami polecieć Josh, a to już za dużo osób. Jeśli coś stałoby się Jo, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła, ale tak samo by było z Davidem i Lucasem. Lecz oni byli doświadczonymi wampirami i z nimi będzie o wiele bezpieczniej. Szkołę postanowiłam po prostu olać. Pójdę w następnym roku, albo wrócę pod koniec marca. Zależy też jak nam pójdzie w poszukiwaniu matki. Chciałam wylecieć jeszcze dziś, więc kupiłam trzy bilety lotnicze do NY i zebrałam ważne informacje od taty na temat adresu itp.
O 17 bylam już na lotnisku z Luckiem, Davidem, tatą i Jo. Pożegnaliśmy się z nimi i wsiedliśmy do samolotu. Usadowiłam się między chłopakami.
- Luck, Dav a co jeśli nie uda nam się jej znaleźć? - spytałam rozpatrując najgorsze i najlepsze sytuacje.
- Wrócimy do domu -odrzekł Lucas
- I będziemy żyć długo i szczęśliwie-puścił oczko David.  Zaśmiałam się, bo w sumie co innego mielibyśmy zrobić? Rozpaczać? A może się cieszyć? Od natłoku myśli w pewnej chwili po prostu zasnęłam.
- Kotek, wstajemy. - usłyszałam szept Davida- Zaraz lądujemy. - przetarłam oczy i spojrzałam na telefon, była 19.
- Jeszcze raz nazwiesz ją kotkiem, to ci pokaże nawet lwa a nie kotka David - warknął Luck. A ja zaczęłam się śmiać. Nie mogłam opanować nagłego napadu śmiechu. To pewnie ze stresu. Im częściej zaczynałam myśleć o spotkaniu z mamą, tym bardziej się denerwowałam co było wyjaśnieniem głupawki. Pocałowałam obu chłopców w policzki.
- Katie dobrze się czujesz? - spytał Luck gładząc mnie po głowie.
- Nie - skrzywiłam się, a zaraz znowu trzęsłam się ze śmiechu.
- O kurcze. - David podniósł brwi.
Po chwili usłyszeliśmy głos stewardessy :
- Prosimy o cierpliwość, zaraz wysiadamy. -

***

Wsiedliśmy w taksówkę, która zawiozła nas pod sam hotel. Już zameldowani , zajęliśmy się szukaniem pokoju, ponieważ zarezerwowaliśmy tylko jeden pokój dla naszej trójki. Były w nim dwie sypialnie z telewizorem, salonik, kuchnia i łazienka. Nic nadzwyczajnego. Najlepsze było to że ja z Lucasem mieliśmy wspólną sypialnie, więc jego marzenia związane ze wspólnym snem niedługo się spełnią. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco.
- Wszystko okay? - spytał David gdy wyszedł z łazienki, którą teraz zajął Luck.
- Tak, tak. - odpowiedziałam zbyt szybko - Po prostu myślałam o czymś.- przyznałam się
- Jesteś głodna? Może zrobić coś do jedzenia? - zapytał stojąc przy kanapie w samych bokserkach
- Jeśli nas nie otrujesz to rób. -puściłam mu oczko. Położyłam się na kanapie, a David poszedł do kuchni. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do taty, aby powiadomić go że już jesteśmy na miejscu. Kazał nam o siebie dbać i skończyliśmy gadać. Lucas wyszedł w końcu z toalety.
- No nareszcie, ile można siedzieć w kiblu ?- podniosłam ręce w celu okazania niedowierzania.
- Tak? I mówi ta która siedzi godzinę. - dał mi buziaka i poszedł do sypialni się przebrać. Wstałam i poszłam wziąść długą i odprężającą kąpiel. Gdy wyszłam z toalety, kolacja była już gotowa. Usiadłam do stołu i zajęłam się konsumpcją. Po jedzeniu David uparł się że umyje naczynia, więc poszłam do sypialni. Ubrałam krótkie, szare szorty i białą przewiewną bluzeczkę. Weszłam pod kołdrę. Za chwilę obok położył się Luck. Odwróciłam się w jego stronę.
- Zaraz będziemy po raz pierwszy spać w jednym łóżku Lucas.-szepnęłam
- Wiem. Katie tyle na to czekałem. - pocałował mnie w usta
- A na coś jeszcze czekasz? - położyłam głowę na jego torsie
- Tak, ale to w innym czasie - cmoknął mój nos i objął mnie swoimi silnymi ramionami. Mogłabym zawsze tak zasypiać. Czułam się bezpieczna i kochana, jak zawsze dzięki Lucasowi. Nigdy na mnie nie naciskał i zawsze był opiekuńczy. Za to kochałam go najbardziej.

Cześć kochani!!
Ponieważ widzę że jest mała aktywność na moim blogu to chciałbym abyście napisali np. w komentarzach czy mam dalej prowadzić tego bloga ;(
Jeszcze się sama nad tym zastanowię, i jak coś to szukajcie informacji w notkach.
Mam nadzieje, że rozdział Wam się spodobał ;**
SuSi PISARECZKA

Lydia Land of Grafic