piątek, 27 marca 2015

Rozdział 10

   Wzięłam szybko torbę i zaczęłam pomału iść w stronę drzwi, aby wyglądało to jak najbardziej normalnie.
- Kate! - krzyknął Luck, a ja zesztywniałam.
O Boże! Wiedziałam, że nie mogłam od niego wiecznie uciekać, ale nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z nim. Okłamał mnie. Dopiero, gdy miałam zacząć zmieniać się w dhampira (tak uwierzyłam w to) on raczył mi o tym powiedzieć. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu,więc zamrugałam parę razy odganiając je. Nie mogłam płakać przy całej szkole. Szłam dalej, tak jakbym go nie usłyszała. Nagle złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie.
- Posłuchaj mnie. - spojrzał mi w oczy, więc przeniosłam wzrok na podłogę.- Katie, spójrz na mnie. - szepnął i puścił moją rękę. Cofnęłam się o krok.
- Czy ty się mnie boisz? - spytał z niedowierzaniem. Wcale się go nie bałam, ale było mi strasznie przykro,że przez ten cały czas nic mi nie powiedział.
-Przecież wiesz, że nigdy bym Cię nie skrzywdził . -
-Już mnie zraniłeś- szepnęłam, a on pokręcił głową.- Może zróbmy sobie przerwę . -zaproponowałam. Spojrzał na mnie smutno. Myślałam, że zaraz pęknie mi serce, że rozsypie się na milion kawałeczków. Wcale nie chciałam się z nim rozstawać, przecież go kochałam.
- Ale ty.. Kate nie zrozum mnie źle, ale ty nie... - domyśliłam się o co mu chodziło
- Dam sobie radę, Luck - powiedziałam z udawaną pewnością, bo gdzieś w środku czułam, że nie dam sobie rady. Z tą całą przemianą, ze sobą, z tatą, ze wszystkim.
- Nie kłam. - przejrzał mnie.
- Lucas, ja. Ja nie wiem co mam robić, rozumiesz?! Bo ja , ja nic nie rozumiem! A ty nawet nie próbujesz mi pomóc! - wybuchłam. Wszyscy się na nas gapili. Zaczęłam płakać. Szybko wybiegłam ze stołówki. Jak na styczeń było dość ciepło i słonecznie. Oparłam się przodem o siatkę boiska.
- Katie, chcę ci pomóc, ale najpierw ty musisz pozwolić mi tobie pomóc. - zrobiło mi się głupio, bo to była prawda.
- Dobrze- szepnęłam
- Odwróć się do mnie. - poprosił. Wytarłam rękami mokre od łez policzki. Odwróciłam się i wtuliłam w niego. Objął mnie jedną ręką w pasie, a drugą zaczął gładzić moje włosy.
- Tęskniłem za tym -
- A za mną? -
- Jak cholera - uśmiechnął się
- Ja za tobą też. - i to była prawda. Postąpiłam zbyt pochopnie uciekając od nich. Czas przyznać się do tego i przeprosić.
- Luck, przepraszam Cię. Jeśli to prawda, że no wiesz. - odchrząknęłam - to zamierzam najpierw porozmawiać o tym z tatą, a nie wydzierać się na ciebie. Wiesz jaka jestem. Nie umiem nad sobą.. -
- Przestań już tyle gadać. Zaraz mi pękną uszy. -  zaśmiał się
- Jesteś okropny! - zrobiłam nadąsaną minę.
- Niestety - przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie - Wiem - zbliżył swoje  usta do moich warg. Nagle otworzyły się drzwi.
- Już był dzwo.. - widząc Kevina odskoczyłam od Lucka- Przepraszam, ja tylko - zaczerwienił się - chciałem powiedzieć, że był już dzwonek. -
- Dzięki Johnson. - powiedział Luck. Pocałował mnie w policzek -  Katie, spotkamy się później. Pa. - odszedł. Byłam rozpromieniona i pełna życia. Wzięłam Kevina za rękę i pociągnęłam go w stronę szkoły
- Chodź, bo się spóźnimy. - uśmiechnęłam się
- Mhm.. - mruknął


***


Ostatni miałam angielski, a Kevin niemiecki, więc umówiliśmy się przy jego aucie.
- Hej !- podeszłam do auta i wzięłam od Kevina kawę w szczelnie zamkniętym kubeczku.
- Cześć - mruknął. Wsiedliśmy do auta.
- Co jest ?- spytałam widząc jego zmartwioną minę.
- Mamy zapowiedziane już trzy testy, a ja nie mam się kiedy uczyć, Mówię poważnie, cały czas albo trening albo mecz, trening, mecz itd. -
- Oj tam, dasz radę Kevin. Jesteś mądry .-pocieszyłam go i puściłam oczko.
Jechaliśmy w ciszy. Kevin był skupiony na prowadzeniu samochodu, a ja zajęta piciem i oglądaniem przez okno pięknego Londynu. Od starych kamienic po nowoczesne, oszklone biurowce i centra handlowe.
- Dzięki za podwózkę ! -powiedziałam, gdy podjechaliśmy pod mój dom.
- Spoko - uśmiechnął się
Wzięłam z tylnego siedzenia moją torbę i złapałam za klamkę.
- Mam pytanie. -
- Mhm. -
- Dziś gramy z Concord College, chciałabyś przyjść ?- spytał z nutką nadziei w głosie.
- Jasne, z wielką chęcią !- uśmiechnęłam się - Ale jest problem...-
- Jaki? - mina mu spochmurniała
- Mój szofer musiałby po mnie przyjechać, bo tata nie da mi na paliwo.- spojrzał na mnie jak na wariatkę - Chodzi mi o ciebie, mój szoferze .- klepnęłam go w ramię i zaczęłam się śmiać.
- Okay, będę po ciebie o 6 .- 
- Nie mogę się doczekać. - dałam mu całusa w policzek i wyszłam z auta. - Do zobaczenia! - zamknęłam drzwi, a on odjechał.
" Co ty najlepszego wyprawiasz? Idź jak najszybciej do domu " powiedział  mój głos
" Spokojnie , mama wie o której będę w domu " pomyślałam
" Nie o to chodzi ! "
" To o co ?" spytałam w myślach, ale mi nie odpowiedział
Weszłam po schodkach, otworzyłam drzwi i zastygłam.
- Katrina szybko chodź tu do mnie! Nie wiem co robić! Ona ma 40`C gorączki !- darł się tata
- Już idę !- krzyknęła mama. Wybiegła z kuchni. Jej duże, brązowe oczy były całe czerwone, a policzki mokre. Z jej czoła skapywały malutkie kropelki potu. Gdy zobaczyła mnie w przedpokoju, stanęła i szepnęła :
- Gdzie byłaś? Ile można do ciebie dzwonić? -
- Przecież byłam w szkole.- mama pokiwała z niedowierzaniem głową i pobiegła na górę skąd słychać było głośny płacz.
Płacz dziewczynki.
Lisy.








Hey !
I jak Wam się podoba ?
Co myślicie o tym, żebym zaczęła pisać niektóre rozdziały
z perspektywy Lucasa lub innych bohaterów ?
Czy lepiej zostać tylko przy Kate?
Miłego weekendu życzę ;*
SuSi PISARECZKA

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 9

    Kevin czekał na mnie przed stołówką, która tętniła życiem. Weszliśmy do niej i stanęliśmy w długiej kolejce po lunch. Rozejrzałam się po ogromnym, pomieszczeniu. Znajdowały się tu niekończące się rzędy stolików z plastikowymi krzesłami, które zajmowali uczniowie zajęci konsumowaniem i rozmową. Jasnoniebieskie ściany gdzieniegdzie ozdabiały okna z widokiem na boisko lub plac szkolny, na którym latem odbywały się liczne festyny i zabawy. Na stołówce było tak głośno, że nie zauważyłam iż przyszła moja kolej na zamówienie posiłku.
- Dzień dobry, Pani Parks. Poproszę to co zawsze. -obdarzyłam ją uśmiechem.
- Dzień dobry Kate. Proszę bardzo. -wzięłam od niej tacę z surówką, frytkami i sokiem pomarańczowym. Odeszłam parę kroków w tył i czekałam na Kevina. Gdy już odebrał od Pani Parks swój lunch zobaczyłam, że wziął to samo co ja.
- Nie musiałeś zamawiać tego samego. -uśmiechnęłam się do niego, gdy do mnie podszedł.
- Ale chciałem.- odpowiedział i zaprowadził nas do stolika. Usiedliśmy daleko od drzwi, przy wielkim oknie w 'strefie' popularnych, przy stoliku chłopaków z drużyny. W naszym liceum były cztery grupy - Popularni, Normalni, Kujony i Dziwacy (czyli pozostali), a powstały one na zasadzie powiedzenia "Jak Cię widzą, tak Cię piszą". Przez pierwszy miesiąc w szkole, 1 klasy są stale obserwowane i oceniane (obgadywane(koszmar)) przez starszych, a później dołączasz do odpowiedniej dla ciebie grupy. Czyli tam gdzie Cie chcą. Takie jest moje cudowne liceum. Zaczęłam zastanawiać się jakie byłoby moje szkolne życie gdyby nie moje znajome z 2 kl. Dzięki nim byłam znana, to one chciały mieć mnie i Jo w Popularnych. Cała nasza paczka - Jo, ja, Luck, Dav, John- byliśmy Popularni.
- Czemu dziś ze mną usiadłaś? Myślałem, że zapomniałaś o moim istnieniu.- wyrwał mnie z zamyślenia Kevin. Co miałam mu odpowiedzieć, " Usiadłam, bo nie wiedziałam, że ty tam siedzisz i tak, tak naprawdę to zapomniałam o twoim istnieniu"?
- Bo chciałam .- odpowiedziałam mu podobnie, jak on mi.
- Myślałem .-
- Co myślałeś ? Dokończ. -
- Myślałem, że zmieniłaś zdanie.- chciałam się go spytać o co chodzi, ale sobie przypomniałam. W drugiej klasie gimnazjum Kevin spytał mnie czy chciałabym być jego dziewczyną. Prawdę mówiąc, zastanawiałam się nad odpowiedzią, ale w tym czasie poznałam Lucasa i no... Odmówiłam mu, więc zostaliśmy dobrymi kumplami. A ja zapomniałam, że w ogóle kogoś takiego znam.
- Nie wiem co ci powiedzieć, Kevin.- ciekawe co chciałby teraz ode mnie usłyszeć.
- Spoko, nic nie mów. Żartowałem.- uśmiechnął się, choć ja nie byłam pewna czy to był żart - Tak naprawdę to myślałem, że może przyciągnął cie mój urok osobisty. -
- Twój urok?!- wybuchłam śmiechem. Przez gimnazjum bardzo polubiłam Kevina, ale później poszliśmy do liceum. No dobra, tego samego liceum, ale mieliśmy zaledwie może tylko dwie lekcje razem, więc nasza znajomość opierała się na "Cześć Kate"i "Hej Kevin", albo w ogóle na niczym. Byłam głupia, powinnam dalej utrzymywać z nim kontakt.
- Ej! Nie śmiej się!- dał mi kuksańca w bok- Nie jestem najgorszy, gram w szkolnej drużynie, mam bogatych rodziców...-
- No i jesteś taki jak wszyscy, zakochany w sobie. - mruknęłam. Oczywiście to sarkazm. Z tego co pamiętam,dobra trochę mało pamiętam , on taki nigdy nie był.
- Nie jestem ! Tylko żartuję !- zrobił naburmuszoną minę.
- Łał, na serio żartujesz ? Nie napinaj się tak ! - walnęłam go w ramie - Wyobraź sobie ja też żartuje ! - i znowu dostałam tego napadu śmiechu. Nie wiem jak Kevin to robił, przy nim zawsze byłam szczęśliwa jak dziecko, które dostało wymarzonego misia.
- Tylko na tyle cię stać ?- spojrzał na swoje ramie - W 1 gim. miałaś chyba więcej siły !- zaczął chichotać.
- Uważaj Johnson, bo zaraz rozkwaszę ci ten piękny, mały nosek !- pokazałam mu dłoń zwiniętą w pięść,
- Stara Kate ...- pokręcił głową
Nagle zaburczało mi w brzuchu. Zaczerwieniłam się.
- Przepraszam. Jestem strasznie głodna .-
- Ja też zgłodniałem przez ciebie . Smacznego !-
Byłam tak głodna, że już po 10 minutach wstałam, aby odłożyć tace z pustymi miseczkami na miejsce, kiedy Kevin poprosił żebym usiadła, bo on ją odłoży.
- Dzięki,- opadłam z powrotem na krzesło. Patrzyłam jak Kevin idzie w stronę okienka w którym zostawiało się tace.
- Cholera !- szepnęłam, kiedy zobaczyłam, że do stołówki wszedł Luck.











I jak ?
Przepraszam, że taki krótki i jakiś taki eee.
Mam już pomysł na ciąg dalszy, więc niedługo
może dodam już 10 rozdział.
Jak Wam się podoba nowy wygląd ?
Dziękuję bardzo za komentarze pod ostatnim postem,
mam nadzieję, że tutaj już jest lepiej.
Oraz dziękuję Tobie, bo jeśli to czytasz
to znaczy,że przeczytałeś ten rozdział.
Zostaw po sobie ślad ;)
Pozdrawiam,
SuSi PISARECZKA

czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 8

04.01.2019r.

    - Kate ! Wstawaj ! Już 7 ! - mama weszła do mojego pokoju.
- Taa, no pewnie . Czas do szkoły . - wymamrotałam 
- Dawaj tata cię dziś zawiezie. -
Z ociąganiem podniosłam się z łóżka. Umyłam się, ubrałam w niebieski t-shirt i czarne Levi's-y. Rozczesałam włosy i opuściłam je na ramiona. Zeszłam do kuchni.
- Zrobić Ci kanapkę do szkoły ?- spytała mama
- Nie, dziękuję . Zjem dziś na stołówce . -
- Spoko. Tata czeka przed domem. -
- Dobra. Pa mamo !-
- Cześć ! A... i pamiętaj, że nie zapomniałam o twojej karze. -
Wzięłam torbę, zawiązałam niebieskie conversy, założyłam czarny płaszcz i wyszłam z domu.
Tata stał przy aucie i palił papierosa.
- Już gotowa ? Chyba pobiłaś swój rekord! - zaczęliśmy się śmiać
- To nie było śmieszne. - powiedziałam.




***


Wysiadłam z auta przed budynkiem szkoły.
- Dzięki tato ! -
- Spoko .-
- Pa !- krzyknęłam, zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę wielkiego, nowoczesnego budynku.
Podeszłam do mojej szafki, przy której stała Jo.
Wszystkie wspomnienia napłynęły do mojej głowy.
Wampiry. Luck. David. John.
Zrobiło mi się słabo.
- Hej !- przywitała się Jo, gdy do niej podeszłam.
- Cześć .- odpowiedziałam
- Wszystko dobrze ? Jesteś jakaś blada .- spytała
Blada. Blada. Blada. Blada.
Nie ! To nie możliwe nie byłam blada.
A może zaczynałam się zmieniać ? Nie ! Na pewno nie .
- Tak okay.. Chociaż, Jo ?-
- Tak ?-
- Czy to wszystko, to prawda ?- spytałam
- Wszystko ?- nie zajarzyła
- Wampiry -szepnęłam
- A więc ci powiedzieli .- powiedziała to chyba raczej, zdecydowanie do siebie.
- Nie mów, że ty...Ty o wszystkim wiedziałaś !?- dotarło do mnie, jak mnie zraniła.
To prawda. Jestem dhampirem, oni są wampirami, a Jo.. Właśnie kim, albo właściwie czym jest ona?
- Kate..- położyła rękę na moim ramieniu
- Przestań ! - strzepnęłam jej rękę - Nie dotykaj mnie !- syknęłam
- Kate !-
- Nie ! Nie jestem żadnym dhampirem, wampirem czy nie wiadomo jakim jeszcze gównem. I ... i mój tata też nie ! - odwróciłam się - I proszę was, ciebie, Lucka, Davida i Johna , albo przestaniecie wymyślać jakieś durne historyjki, albo ... odwalcie się ode mnie i zostawcie mnie i moją rodzinę w świętym spokoju !- mówiłam stojąc cały czas tyłem. Po tym wszystkim nie mogłam już JEJ i IM również patrzeć prosto w oczy.
- Kate ! - krzyknęła Jo, ale ja już zaczęłam biec - Właśnie nazwałaś mnie gównem !
Wbiegłam do toalety.poczekałam chwilę aż odetchnę.Następnie poprawiłam rozmazany makijaż i wyszłam na korytarz.
"Właśnie nazwałaś mnie gównem !" czyli Jo była albo wampirem albo dhampirem.
Minęłam klasę historyczną, i pchnęłam drzwi do klasy biologicznej.
Usiadłam w ostatniej ławce obok jakiegoś chłopaka.
- Cześć !- przywitał się .Skądś go znałam, ale byłam za bardzo zdruzgotana, żeby przypomnieć sobie skąd.
Skądś znałam te ciemne blond włosy, te prawie,że granatowe oczy w których można by było się zatracić, tę smukłą twarz i idealne kości policzkowe .
" Kate przestań !"
" Nie pouczaj mnie, bo do chłopaków to ja mam głowę"
- Hej !- wyjęłam zeszyt z torby i położyłam na ławce. Dokładnie za 5 minut do klasy wejdzie Pani Wooly, jak zawsze.
- Czemu zawdzięczam tę wizytę ?- spytał z uśmiechem na twarzy
- Co ?- spytałam
- Przecież popularne dziewczyny nigdy nie siadają z normalnymi .- odwrócił się. I właśnie w tej chwili zobaczyłam na jego bluzce herb z flagą naszej szkolnej drużyny koszykarskiej, która była uważana za jedną z najlepszych w naszym kraju. Właśnie nią szczyciło się nasze liceum. Tylko jej zawodnicy mogli nosić takie koszulki. Tak, był to Kevin Johnson. Nieraz siedziałam na stołówce z nim i jego kumplami. Popularni trzymają się z popularnymi, a inni z innymi. Takie życie.
- Ej Kevin, nie żartuj sobie ze mnie. Koleś kompletnie cię nie poznałam .- O mój Boże jaka wtopa.
- Okay, okay. Wiesz co przez chwile jak mnie nie rozpoznawałaś, to nawet mi się spodobało. Chciałbym tak przynajmniej przez pare dni być normalnym nastolatkiem.-
- Przestań -dałam mu kuksańca- Nie jest tak źle !- poczułam się szczęśliwa, że mogę porozmawiać z kimś kto nie gada o jakiś wampirach.
-Chciałabyś ...-
- Witam wszystkich .- do klasy weszła Pani Wooly. Nasza nauczycielka biologii. Starsza, siwa, miła Pani.
Zaczęła się lekcja. Nagle Kevin przysunął mi karteczkę,gdzie napisał 
" Zjemy dziś razem lunch ? "
Uśmiechnęłam się i odpisałam
" Okay "











I jak ?
Mam nadzieję, że się Wam podoba ;)
Pozdrawiam wszystkich gorąco ;*
Dziękuję za przeczytanie :D
SuSi PISARECZKA

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 7

   - Kate... - odezwał się Dav - Jesteś wampirem. - spojrzał na mnie
- No stary, bardziej wprost się nie dało. -uśmiechnął się smutno Luck
- Ha ha, niezły żart. - zachichotałam
Cisza.
- Dobra pośmialiśmy się, a teraz gadajcie o co chodzi. -
- Katie, to nie żart. - powiedział cicho Luck
- Mój tata jest człowiekiem. - zatkało mnie. - Przecież nie jest blady, nie ma kłów i nie pije krwi, pacany. -
- Widzę, że jeszcze nie za wiele o nas wiesz. Rzecz jasna o wampirach.- ni stąd, ni zowąd pojawił się John.
- Co? - spytałam
- Ja, Luck i David jesteśmy wampirami.-
- Chłopcy, proszę was. Wcale nie jest mi do śmiechu. -
- Kate, uwierz nam. -
- Mam wam uwierzyć w bajeczkę o wampirach? Chyba was pogięło, na prawdę. A poza tym nie macie żadnych dowodów - oznajmiłam, sama nie wiedząc co mówię. John złapał mnie za rękę i powiedział :
- Posłuchaj . -
- Ludzie nas nie poznają, ponieważ używamy zaklęć które osłabiają naszą aurę. Ty nie roztaczasz wokół siebie tak silnej aury, więc żaden człowiek i łowca Cię nie pozna. -
- Łowca ? -
- Później ci wszystko wyjaśnimy. - powiedział - No kontynuujmy . Nie szkodzi ci światło słoneczne oraz nie masz tak wrażliwych oczu jak my. Możesz jeść bez obaw normalne jedzenie, a my dopiero z czasem uczymy się jeść to co ludzie. Masz lepszą sprawność fizyczną niż ludzie, i możesz widzieć w ciemności . -
- Eee... Ale ja nie..- przerwał mi
- Możesz hipnotyzować ludzi i czytać im w myślach .- wiem, pewno każdy by się ucieszył,gdyby miał takie zdolności... Ale ja nie jestem tym "każdym".
- Nie umiem -
- Ahh.. zapomniałem , dhampiry w pełni osiągają swoje , jakby to nazwać hmm..- przerwał - Załóżmy, że moce, między 16,a 17 rokiem życia- No super, przecież właśnie rrocznikowo zaczynam 17 lat. Nie wiem czemu, ale mu uwierzyłam. 
- Jeśli to prawda to... - głos mi się załamał - Luck- zaczęłam płakać - David, dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedzieliście ?-
- Katie, nie płacz. - Lucas podszedł do mnie . Zrobiłam krok w tył.
- Właśnie ! Ja płaczę, a wampiry nie płaczą! - zaczęłam krzyczeć. Zapomniałam, że jesteśmy w miejscu publicznym.
- Właściwie to... Dhampiry mogą płakać. - mruknął John
- Zamknij się. Lepiej leć już do Jo. - powiedział David .
Jo. Jo. Jo. Moja Jo.
- Czy Jo .. czy ona też o tym wie ?- spytałam
- Ona ...- zaczął John
" Chyba nie chcesz tego wiedzieć, Katie " odezwał się głos w mojej głowie.
" Sama nie wiem co chcę... "
Zemdlałam.













Wiem, okropny !
Brak weny. Mało czasu.
Ale już biorę się w garść i obiecuję,
że 8 rozdział będzie lepszy !
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali ;*
Zapraszam :
http://swiatdoniczego.blogspot.com/
Pozdrawiam,
SuSi PISARECZKA

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 6

 03.01.2019r.

    Spojrzałam na zegarek. Była 13:45.
- O nie. Zaraz się spóźnię. - wyszeptałam - Tato, biorę bmw! - krzyknęłam
- Dobra, tylko wróć na kolacje! -
- Oki - ubrałam kurtkę, wzięłam kluczyki. Wsiadłam do czarnej X5 i wyjechałam z garażu.
Zobaczyłam przy małej kawiarence chudego, wysokiego i nieziemsko przystojnego blondyna - Davida.
- Hej! - krzyknął,gdy tylko mnie zobaczył
- Cześć -podszedł i mnie przytulił.
- Co tam? Zająłem nam stolik. -chciał mi go pokazać, więc lekko się odsunął, ale go nie puściłam i jeszcze mocniej go objęłam.
- Okay, Kate wszystko w porządku? - poklepał mnie po plecach.
- Wszystko zaraz ci opowiem, ale daj mi jescze chwile. - spojrzałam w jego błękitne niczym ocean oczy i położyłam głowę na jego przedramieniu.
-Ja też mam ci coś do powiedzenia.-
- Co? -zaciekawiłam się, iż zawsze to ja gadałam jak najęta a on mnie słuchał. Był bardzo mało mówny.
- Usiądźmy. - zaprowadził mnie do stolika. Usiadłam na białym, skórzanym fotelu, a on na przeciwko mnie. Za chwilę podszedł kelner.
- Dzień dobry. Co podać? -
- Ja poproszę czekoladowe Cappuccino. - uwielbiałam je od 6 klasy.
- Ja poproszę to samo. Zaryzykuję.- dobrze wiedziałam, że David nie nawidzi cappuccino. Według niego lepiej już byłoby wypić wodę z mlekiem, niż tandetne cappuccino.
- Na pewno? - spytał kelner patrząc na jego minę - Nie trzeba zawsze brać tego samego co pańska dziewczyna. Ja zawsze biorę co innego. - mrugnął do mnie.
- To nie jest mój chłopak. - zarumieniłam się.
- Oh, przepraszam.-
Zapisał w notesiku dwa cappuccina i odszedł.
- Więc opowiadaj. - zagadnęłam Davida.
- Ty pierwsza. -
- Dav, proszę -
- Zerwałem z Jane. - wypalił.
"W końcu" pomyślałam. W sumie to dobrze że zerwali, nie lubiłam jej.
- Tak mi przykro, David. -skłamałam
- Przestań, dobrze wiem, że jej nie lubisz. - zaczerwieniłam się
- Ja! Weź przestań. -
- Taa... Teraz twoja kolej. - uśmiechnął się.
Opowiedziałam mu, popijając kawą to samo co mama powiedziała mi.
- Nie gadaj! Kurde, jesteśmy w bagnie. -
- Czemu? Ja kompletnie nic nie pamiętam, rozumiesz! Nie pamiętam trzech dni! -
- Może za dużo wypiłaś? -
- Nie, Nie piłam! - warknęłam
- To może ktoś ci usunął pamięć, lub otumanił? - mówił jakby do siebie
- Co? -
- Ale co? -
- Powiedziałeś, że ktoś mógł usunąć mi pamięć, David! -
- Nic takiego nie mówiłem, tak wogóle przecież to niemożliwe. -
- Nie rób ze mnie głupka, dobrze slyszałam co powiedziałeś. Gadaj o co chodzi! -
- On ci to wytłumaczy! -mruknął patrząc na coś za moimi plecami. A raczej na kogoś.
- Witam! - Lucas wziął plastikowe krzesełko z pobliskiego stolika i przysiadł się do nas.
- Cześć pijawko! -zaśmiał się Dav
- Sam nią jesteś! - odpowiedział Luck.
- Ej ! O co wam chodzi?- wtrąciłam się.
- A więc jej nie powiedziałeś?-spytał Luck
- Ty powinieneś jej powiedzieć.-mruknął David
- Oboje gadacie o co wam chodzi do cholery! -
- Okay. Ale proszę obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego.-powiedział błagalnym głosem David
- Okay? -powiedziałam
- Bo... Ehm... - odchrząknął Luck.












   Hey, dzięki a przeczytanie ;) Nie wiem co jeszcze napisać :D Komentujcie, obserwujcie i czytajcie ;*
A oto blogi, które gorąco Wam polecam :

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 5

             03.01.2019r.

    - Hey Kate! -
- Hey David! -
- Moja, kochana, najlepsza przyjaciółko mam nadzieję, że nie zapomniałaś, iż umówiliśmy się dziś na kawe!? -
- Co? A tak, pamiętam... Chyba... To znaczy, dzięki, że przypomniałeś. -
Kurde zapomniałam
- Wszystko dobrze? - zapytał
- Tak, tak. Jestem zaspana. -
- Mhm.. Dobra to do zobaczenia o 2 w centrum. -
- Okay! -
- To pa! -
- Ej David? -
- Tak? -
- Bo my umówiliśmy się na trzeciego stycznia. -
- No, tak. Księżniczko spójrz na kalendarz.-
- Spadaj! Nara! - rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na stoliczek obok łóżka.
Usiadłam przy toaletce i spojrzałam w lustro. Byłam w piżamie, rozczochrana i z pozostałościami po makijażu. Malując się i czesząc próbowałam przypomnieć sobie ostatnie trzy dni, a w głowie miałam kompletną pustkę. Nic nie pamiętałam. Przebrałam się w czarny top i szare dżinsy. Zeszłam na dół. Mama  krzątała się po kuchni, tata z Tobiasem oglądali TV w salonie, a Lisa bawiła się w swoim kąciku.
- Cześć śpiochu. - powitała mnie mama
- Hej wszystkim! - podeszłam do mamy
- Mamo.. Co robiłam przez ostatnie trzy dni?-
- Jak to co? Przecież byłaś u Marcusa. - kurczowo złapałam się blatu
- Słucham? Gdzie ja byłam? Przecież pojechaliśmy do Jo! - po rozdrażnionej twarzy mamy stwierdziłam, że krzyczę
- Kate, nie udawaj. Czy na prawde mam Ci przypomnieć jak kazałaś Lucasowi zawieść cie w środku nocy do Marcusa? - skończyła, też prawie krzycząc. Nie zrozumiałam jej nagłego wybuchu... tak jak swojego.
- Nie przerywaj! - warknełam- mów dalej!
- Dobrze, posłuchaj. Jeśli byłaś pijana to masz szlaban, a jeśli robisz sobie ze mnie żarty to...  też dostaniesz szlaban!-
Nic nie rozumiałam. przecież nie byłam ani pijana, ani nie robiłam sobie z mamy jaj. Ale trudno, musiałam się dowiedzieć co się stało.
- Mamo, nic nie pamiętam... Chyba za dużo wypiłam. - powiedziałam z udawaną skruchą- Ale opowiesz mi wszystko? - zapytałam
- Dobrze powiem Ci, a później ustalimy z tatą kare. - przerwała - A więc, pojechaliście na sylwestra do Marcusa, ale chciałaś jechać jak najszybciej do Jo, więc pojechaliście. W nocy obudziłaś się i poprosiłaś Lucasa żeby zawiózł Cię do Marcusa, on się nie zgodził, Josh i Jo też i wtedy nie wiem dostałaś jakiejś chisterii i powiedziałaś im że ich nienawidzisz i zerwałaś z Lucasem. Zadzwoniłaś po Marcusa, przyjechał po ciebie i nocowałaś u niego. Wczoraj wieczorem Cię przywiózł. Weszłaś do domu, przebrałaś się i poszłaś spać. - spojrzała na mnie z litością, widząc moją załamaną minę.
- Nie! To nie możliwe! Kto ci to powiedział? - zaczęłam kręcić z niedowierzaniem głową
- Kochanie, tak mi przykro. - wróciła dawna mama
- Kto ci to powiedział, pytam się! - krzyknęłam. Mało brakowało mi do płaczu.
- Jo... Jo mi powiedziała. -
Zakryłam twarz rękami i wybuchłam płaczem.
- Nie - szepnęłam- Jestem nienormalna.
-Katie... -
- Nie mów tak do mnie!  Tylko Luck może tak mówić! - rozpłakałam się na dobre.
Mama podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Tego potrzebowałam i objęłam ją tak samo. Stałyśmy tak wtulone, dobre 5 minut.
- Muszę zadzwonić do Lucasa. - powiedziałam odsuwając się od przemoczonej na ramieniu, bluzki mamy.
- Tak - podała mi telefon i wskazała na mój pokój.
Usiadłam na łóżku. Wystukałam numer Lucasa, ale zaraz go skasowałam i zadzwoniłam do Marcusa.
- Cześć Marcus -
- O hej Kate! Co tam? Jak.. - nie dałam mu dokończyć
- Marcus, to nie powinno się zdarzyć. Przepraszam. Byłam napita. - skłamałam
- Ale.. -
- Nie Marcus, nic nie mów. Przepraszam . Musze kończyć. Przepraszam, pa. - rozłączyłam się.
"Za co ty go przepraszasz? " odezwał się nagle mój głos w głowie. Miałam go od urodzenia, dlaczego? Nie wiem. Od wakacji się nie odzywał.
" O, obudziłeś się! Brawo wkońcu ci się o mnie przypomniało. I posłuchaj, nie pouczaj mnie, wiem co robię"
"Nigdy o tobie nie zapomniałem, Katie"
Zamyśliłam się, nigdy o mnie nie zapomniał.
"Dobra, koniec obijania się, dzwoń do Lucka"
Zrobiłam to co powiedział głos.
- Hej Lucas. Ja na prawdę... -
- Wiem, Katie -
Nastąpiła cisza.
- Co wiesz? - spytałam
- Nie mogę już tego dłużej ukrywać. Kate spotkajmy się dziś w centrum. -
- Ale.. -
- Proszę Katie- nie dał mi dokończyć, a chciałam tylko powiedzieć że go przepraszam i chcę do niego wrócić, że byłam pijana.
- Lucas, ja... -
- Nie masz za co przepraszać, dalej jesteśmy razem i... wiem że się nie upiłaś. -
Zatkało mnie.
- E... e...  Jestem dziś umówiona z Da...  Davidem na czte.. czternastą - ledwie wykrztusiłam.
- Jak skończycie to zadzwoń do mnie, dobrze? -
- Ok.. Okay -
Rozłączył się. Nie mogłam się ruszyć.
- Co to do cholery było? - krzyknęłam sama do siebie.
"Niedługo się dowiesz" wyszeptał głos.




         Jeśli to czytasz to znaczy, że przeczytałeś/aś rozdział, więc dziękuję Ci za uwagę. Spodobał się?? Mam nadzieje, że nie jest aż taki zły. Zachęcam do komentowania. Podawajcie mi swoje blogi, chętnie poczytam.
       Dziękuję wszystkim którzy dodawali mi otuchy, i mnie wspierali. Niedługo mam nadzieję, że będzie więcej weny xD
Lydia Land of Grafic